niedziela, 31 lipca 2011

Święty Anzelm i jednorożec

W historii niejeden raz próbowano dowieść rozumowo istnienia Boga. Najbardziej znane i często spotykane również dziś są różne odmiany tzw. dowodu kosmologicznego. W dowodach kosmologicznych Bóg jest ostateczną odpowiedzią na pytania: skąd się bierze ruch, skąd się bierze świat? Każda rzecz porusza się dlatego, że została wprawiona w ruch przez inną rzecz, a każdy skutek ma swoją przyczynę, różną od siebie. Ta przyczyna powstaje jako skutek innej przyczyny. Nie może tak być w nieskończoność, więc musi istnieć pierwsza samoistna przyczyna wszystkich zdarzeń w świecie. Jest nią Bóg.

Mniej popularne jest zupełnie innego rodzaju uzasadnienie konieczności istnienia Boga. W drugiej połowie XI wieku chrześcijański teolog i filozof Anzelm, znany później jako Anzelm z Canterbury, opublikował dzieło zatytułowane Proslogion, w którym nie tylko przekonywał, że wiarę można rozumowo objaśnić i uzasadnić, ale też podał oryginalny dowód na istnienie Boga. Według Anzelma istnienie Boga można wydedukować na podstawie samego tylko pojęcia "Bóg", bez odwoływania się do świata. Jego argumentację nazywa się dowodem ontologicznym.

A więc, Panie, który udzielasz zrozumienia wierze, daj mi, bym zrozumiał, na ile to uważasz za wskazane, że jesteś, jak w to wierzymy, i jesteś tym, w co wierzymy. A wierzymy zaiste, że jesteś czymś, ponad co niczego większego nie można pomyśleć. Czy więc nie ma jakiejś takiej natury, skoro powiedział głupi w swoim sercu: nie ma Boga? Z całą pewnością jednak tenże sam głupiec, gdy słyszy to właśnie, co mówię: "coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane", rozumie to, co słyszy, a to, co rozumie, jest w jego intelekcie, nawet gdyby nie rozumiał, że ono jest. Czymś innym bowiem jest to, że rzecz jest w intelekcie, a czymś innym poznanie tego, że rzecz jest. Kiedy bowiem malarz zastanawia się nad tym, co zamierza wykonać, to bez wątpienia ma w intelekcie to, czego jeszcze nie zrobił, ale nie poznaje jeszcze, że to jest. A więc także głupi przekonuje się, że jest przynajmniej w intelekcie coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane, ponieważ gdy to słyszy, rozumie, a cokolwiek jest rozumiane, jest w intelekcie. Ale z pewnością to, ponad co nic większego nie może być pomyślane, nie może być jedynie w intelekcie. Jeżeli bowiem jest jedynie tylko w intelekcie, to można pomyśleć, że jest także w rzeczywistości, a to jest czymś większym. Jeżeli więc to, ponad co nic większego nie może być pomyślane, jest jedynie tylko w intelekcie, wówczas to samo, ponad co nic większego nie może być pomyślane, jest jednocześnie tym, ponad co coś większego może być pomyślane. Tak jednak z pewnością być nie może. Zatem coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane, istnieje bez wątpienia i w intelekcie, i w rzeczywistości.
Anzelm z Cantenbury, Proslogion, Rozdział 2

Anzelm używa słowa "większy", ale nie ma wątpliwości, że nie chodzi mu o fizyczny rozmiar, lecz raczej o to, co nazwalibyśmy ogólnie doskonałością. Jego rozumowanie możemy streścić następująco:

  1. Bóg to coś tak doskonałego, że niczego doskonalszego nie da się pomyśleć.
  2. Jeśli to rozumiemy, to znaczy, że pojęcie Boga istnieje w naszym umyśle.
  3. To, co istnieje w rzeczywistości, jest doskonalsze od tego, co istnieje tylko w umyśle.
  4. Gdyby Bóg nie istniał w rzeczywistości, a jedynie w umyśle, to moglibyśmy pomyśleć o czymś doskonalszym, mianowicie takim, które dodatkowo istnieje.
  5. Pomyślenie czegoś doskonalszego niż Bóg jest sprzeczne z własnością Boga uznaną na początku rozumowania.
  6. Dlatego Bóg musi istnieć realnie.
  7. Więc Bóg istnieje w rzeczywistości.

Ponieważ zajmiemy się również bytami bardziej przyziemnymi, możemy dla prostoty zamiast wyrażenia "istnieje w rzeczywistości" używać codziennego, zwięzłego "istnieje". Argumentację Anzelma można więc bez większej szkody uprościć do postaci:

  1. Bóg to coś najdoskonalszego pod każdym względem.
  2. To, co istnieje jest doskonalsze od tego, co nie istnieje.
  3. Gdyby Bóg nie istniał, nie byłby najdoskonalszy, co daje sprzeczność.
  4. A zatem Bóg istnieje.
Bóg stwarzający jednorożca.
XV-wieczny manuskrypt ze zbiorów British Library.

A jak jest z jednorożcami? Większość osób, jak się wydaje, nie uważa, żeby jednorożce istniały w innym sensie niż jako pewne idee, pojęcia w naszych umysłach. Tak czy owak, z pewnością możemy mówić o białych jednorożcach, o uśmiechniętych jednorożcach, o melancholijnych jednorożcach... Możemy również podzielić wszystkie jednorożce na jakieś dwie rozłączne grupy w taki sposób, że w sumie obejmują one wszystkie jednorożce. Na przykład, możemy wyróżnić różowe jednorożce oraz nieróżowe jednorożce. Z pewnością nie ma jednorożca, który nie byłby ani różowy, ani nieróżowy. Taki podział jest jednak niezbyt interesujący (wyjąwszy być może miłośników Niewidzialnego Różowego Jednorożca). Dlatego użyjemy innego podziału.

Wszystkie jednorożce możemy podzielić na dwie grupy: istniejące jednorożce oraz nieistniejące jednorożce. Jeśli chodzi o nieistniejące jednorożce, to one po prostu nie istnieją, co nie skłania do żadnych dłuższych dociekań. Ciekawsza jest pierwsza grupa. W gruncie rzeczy wystarczy nam jakiś pojedynczy przedstawiciel tej grupy: istniejący jednorożec. Zauważmy, że mamy dwie i tylko dwie, wykluczające się możliwości:

  1. Istniejący jednorożec nie istnieje.
  2. Istniejący jednorożec istnieje.

Jedno z tych zdań musi być prawdziwe, a drugie jest wówczas fałszywe. Gdyby prawdziwe było zdanie:

  1. Istniejący jednorożec nie istnieje.

byłaby to jawna sprzeczność. Nie do pomyślenia jest, żeby istniejący jednorożec nie istniał. Różowy jednorożec musi być różowy, tak samo istniejący jednorożec musi istnieć. Prawdziwym musi być więc drugie zdanie:

  1. Istniejący jednorożec istnieje.

Ale jeśli istnieje istniejący jednorożec, to znaczy, że ogólnie rzecz biorąc prawdziwy jest pogląd, że jednorożce istnieją.


Anzelm z Canterbury, Proslogion, przeł. T. Włodarczyk, Warszawa 1992.

Immanuel Kant, Krytyka czystego rozumu, tłum. R. Ingarden, Warszawa 1957.

Raymond Smullyan, Jaki jest tytuł tej książki?, tłum. B. Chwedeńczuk, Warszawa 2004