Bratem Timoklei był Theagenes, ostatni dowódca Świętego Zastępu, elitarnego oddziału armii tebańskiej. W krwawej bitwie pod Cheroneją macedońska armia dowodzona przez króla Filipa i jego syna Aleksandra, zwanego później Wielkim, pokonała walczące o wolność sprzymierzone oddziały Greków pod przywództwem Aten i Teb. Szyki greckie zostały rozbite, wojsko rzuciło się do ucieczki. Tylko żołnierze Świętego Zastępu utrzymali pozycję. Otoczeni przez przeważające siły wrogów, odmówili poddania się i zginęli.
Grecja utraciła niepodległość, ale nie została poskromiona.
Kiedy dwa lata później Filip zginął w zamachu, w Tesalii, w Ilirii i w Tracji wybuchły powstania. Młody król Aleksander pospiesznie zebrał wojska i wyruszył poskramiać buntowników. Tymczasem greckie miasta-państwa wykorzystały to, że Aleksander był zajęty wojowaniem na północy, i ogłosiły niepodległość. W Tebach mieszkańcy zabili miejscowych oficerów macedońskich i oblegli cytadelę, gdzie stacjonował garnizon okupantów. Obawiając się całkowitej utraty kontroli nad Helladą, Aleksander pospiesznie przybył z północy z wojskiem, rozłożył się obozem pod miastem, po czym rozpoczął pertraktacje z obrońcami, w zamian za pokój żądając poddania się i wydania przywódców buntu. Bezskutecznie. Po trzech dniach przygotowań wydał rozkaz do szturmu. Podczas walk Macedończykom udało się wtargnąć do miasta. Rozpoczęły się walki uliczne, rzezie i rabunek.
Kiedy bowiem nad Tebańczykami zapanował Aleksander, a żołnierze, którzy wraz z nim nadeszli, rabowali to jedne, to drugie obszary miasta, zdarzyło się, że dom Timoklei zagarnął człowiek nie zacny i miły, lecz rozpustnik i głupiec. Dowodził on jakimś oddziałem trackim i nosił to samo imię, co król, lecz był zupełnie do niego niepodobny. Nie miał bowiem względu ani na pochodzenie, ani na sposób życia kobiety, skoro, opiwszy się winem, rozkazywał jej po uczcie, by spędzała z nim noc. I nie był to koniec. Wypytywał także, czy ukryła gdzieś złoto i srebro, raz grożąc przy tym, że ją zabije, raz obiecując pozycję, jaką ma każda żona. Ona zaś, chwytając okazję, którą stworzył swoimi pytaniami, rzekła: »Czemuż zamiast żyć, nie mogłam umrzeć przed tą nocą, abym ustrzegła chociaż ciało przed tym bezmiarem hańby, gdy już wszystko zostało zrabowane. Lecz stało się, i jeśli muszę cię nazywać opiekunem, panem i mężem, skoro bóg to zsyła, nie pozbawię cię twojej własności. Widzę bowiem, że jestem zdana na twoją łaskę. Miałam ozdoby na ciele i srebro w pucharach, było też trochę złota i monet. Gdy miasto zostało zdobyte, rozkazałam służącej, by wszystko zabrała i wyrzuciła, a raczej, by wrzuciła do studni bez wody. Niewielu o tym wie, gdyż studnia ma pokrywę i drzewo otacza ją cienistym kręgiem. Weź to i bądź szczęśliwy, dla mnie ozdoby te będą znakami i dowodami szczęścia i wspaniałości mojego domu«.
Gdy Macedończyk to usłyszał, nie czekał świtu, lecz natychmiast poszedł na miejsce prowadzony przez Timokleę. Rozkazał zamknąć ogród, by nikt się nie dowiedział, i zszedł na dół studni w samym chitonie (koszuli z krótkimi rękawami, noszonej pod pancerzem). Prowadziła go nienawistna Kloto (jedna z Prządek, bogini losu ludzkiego), mszcząc się za pomocą stojącej na górze Timoklei. Gdy ta poznała po głosie, że dotarł już na dół, zaczęła wrzucać stosy kamieni, a pomagały je staczać służące, aż przykryły go i zasypały.[Plutarch, „O cnotach kobiet” 24; tłum. Julia Szymańska]
W innym swoim tekście Plutarch podaje nieco odmienną wersję zabicia trackiego dowódcy:
Następnie, gdy Trak pochylił się i zaglądał do studni, podeszła z tyłu i wepchnęła go, rzucała w niego kamieniami i zabiła.[Plutarch, „Żywoty sławnych mężów. Aleksander”, XII 3]
![]() |
Elisabetta Sirani: „Tomokleja zabija kapitana Aleksandra Wielkiego”, 1659; Muzeum Capodimonte w Neapolu. |
Dalszy ciąg historii z Plutarcha nasz rodzimy autor własnymi słowami tak opowiada:
Co gdy się nazajutrz ogłosiło, pojmano Timoklią i wiedziono przed króla. Król, bacząc w niej tak z urody, jako i z twarzy powagę jakąś, pytał jej, co by zacz była; która mu w te słowa odpowiedziała: Jestem Timoklia, siostra Teagenowa, który, niedawno zwiodłszy bitwę z wami o wolność wszytkiej Grecyjej, jest zabit, abyśmy my tego były uszły, co dziś cierpiemy. A iżem ja tę lekkość (=upokorzenie, hańbę) dziś popaść musiała, która na mój ród nigdy nie przychodziła, śmierci namniej się nie zbraniam; bo wolę umrzeć, niźli takiej drugiej nocy czekać, jeślibyś ty tego zbronić nie chciał. Dziwował się król i sercu, i baczeniu onej poważnej białejgłowy i kazał wywołać, aby od tego czasu żaden gwałt się nie dział uczciwym domom. A Timoklią wolno puścił i rozkazał, aby i ona sama, i wszyscy krewni jej bez szkody wszelakiej byli.[Jan Kochanowski, „Wzór pań mężnych”]