sobota, 17 grudnia 2022

Zimowy puch

Co do puchu, którego według opowiadania Scytów pełne jest powietrze, tak że nie można ani zobaczyć dalszego lądu, ani go przejść, takie jest moje mniemanie. Powyżej znanych nam okolic stale śnieg pada, mniej oczywiście w lecie niż w zimie. Kto więc widział już z bliska obficie spadający śnieg, ten wie, co mam na myśli; istotnie śnieg podobny jest do puchu, i z powodu tej tak ostrej zimy nie są zamieszkane leżące na północ okolice tego kontynentu. Sądzę zatem, że Scytowie i ich sąsiedzi śnieg obrazowo nazywają „puchem”.


Herodot, „Dzieje” IV 31, tłum. Seweryn Hammer.

wtorek, 13 grudnia 2022

Cysorz to ma klawe życie

Szczególnie lubował się Witeliusz w zbytku i okrucieństwie. Jadał zawsze przynajmniej trzy razy, niekiedy cztery razy dziennie: pierwsze śniadanie, drugie, obiad, uczta. (…) Sam się zapraszał do różnych znajomych na przyjęcia, i to tego samego dnia. Żadnego z gospodarzy jedna uczta nie mogła kosztować mniej niż czterysta tysięcy sestercjów. Najsławniejsza ze wszystkich była uczta wydana dla niego przez brata na powitanie. Jak źródła przekazują, podano wówczas dwa tysiące najwyborniejszych ryb, siedem tysięcy ptaków. Lecz i tę ucztę przewyższył sam Witeliusz, wydając biesiadę na poświęcenie misy, którą ze względu na wyjątkową wielkość nazwał „tarczą Minerwy, opiekunki miasta”. Na tej misie pomieścić kazał razem wątróbki ryb zamorskich, mózgi bażantów i pawi, języki flamingów, mlecze węgorzy morskich, poszukiwanych na wodach od krainy Partów aż do Cieśniny Gibraltarskiej przez jego kapitanów okrętowych i trójrzędowce.
[Swetoniusz, „Żywoty cezarów. Witeliusz”, 13; przeł. Janina Niemirska-Pliszczyńska]

Wystawne ucztowanie Witeliusza nie trwało długo. Panował od 19 kwietnia do 21 grudnia 69, jako trzeci władca po śmierci Nerona, w tzw. roku czterech cesarzy. Po nadejściu armii jego konkurenta Wespazjana został obalony i brutalnie zamordowany przez tłum.

Sesterc (sestercjusz) był rzymską monetą i jednostką obrachunkową o wartości ćwierć denara. Bochenek chleba kosztował ćwierć sesterca, dzienny koszt podstawowej żywności dla dorosłej osoby wynosił 3/4 sesterca, roczne koszty utrzymania gospodarstwa domowego złożonego z 3–4 osób wynosiły 1000–2000 sesterców.

piątek, 2 grudnia 2022

Krokodylowe łzy

Oczy jego ostro patrzą, łez w oczach ma obfitość, tak zjadliwych, iż na głowy schwytanych zwierząt tocząc je, te głowy od jadu rozpękają się, a dopiero od mózgu zaczyna żarcie swoje. W długim a gołym ogonie, cienko zakończonym, ma wielką siłę, którym gdy macha, głośne czyni gwizdanie. Krokodyl przez cztery miesiące, to jest: listopad, grudzień, styczeń i luty, nie jest na ziemi widzianym, ale w Nilu zanurza się, dopiero w marcu na powierzchnię ziemi wychodzi, i w ów czas wygłodniały najwięcej łowi zwierzęta i ludziom nader szkodzi.

Młode krokodyle są bojaźliwe, nie tyko że na ludzi i zwierzęta nie zrywają się, ale przed pierwszemi i drugiemi dobrze uciekają. Wielkim krokodylów nieprzyjacielem jest małe zwierzątko nazwiskiem ichneumon, to jest mysz pewnego rodzaju, która im jaja psuje, a gdy śpiącego z otwartym pyskiem krokodyla upatrzy, wpada w jego paszczękę, przechodzi do wnętrzności, te gryzie, i krokodyla zabija.


Pielgrzymka X. Józefa Drohojowskiego Reformata do Ziemi Świętej, Egiptu, niektórych wschodnich i południowych krajów odbyta w r. 1788, 89, 90, 91, pobożno-ciekawej publiczności ofiarowana.

środa, 30 listopada 2022

Wiedza bywa bardzo cenna

Aż do czasu Filolaosa nauka Pitagorasa nie była dostępna; dopiero Filolaos ogłosił trzy jego sławne dzieła, które Platon kazał dla siebie kupić za cenę stu min.
[Diogenes Laertios, „Żywoty i poglądy sławnych filozofów”, VIII 15; tłum. Irena Krońska]
Filolaos z Krotony był pitagorejczykiem. To od niego Dion miał na prośbę Platona kupić mu traktaty pitagorejskie.
[Diogenes Laertios, VIII 84]
Opowieść głosi, że filozof Platon był człowiekiem o bardzo skromnych środkach, ale mimo to kupił za dziesięć tysięcy denarów trzy księgi pitagorejczyka Filolausa. Sumę tę, według niektórych pisarzy, przekazał mu jego przyjaciel Dion z Syrakuz.
[Aulus Gellius, „Noce attyckie”, III 17]

Mina to starożytna jednostka monetarna, w greckim systemie attyckim równa 436 g srebra. Sto min to ok. 44 kg srebra.

Koszt budowy triery, trójrzędowego statku wojennego wynosił 60–120 min. Dniówka wykwalifikowanego rzemieślnika to 1 drachma, a 1 mina = 100 drachm.

wtorek, 29 listopada 2022

Hippopotamos, czyli koń rzeczny, bardzo podobny jest do żubra

Po lewej ogrody osobne, gdzie owoce i ryżu dostatek, gdyż tam go najwięcej sieją, gdzie 𝘕𝘪𝘭𝘶𝘴 𝘪𝘯 𝘰𝘴𝘵𝘪𝘪𝘴 [Nil ujściami] w morze wpada. Od zamku mila wielka do miasta, a ujachawszy jako ćwierć mile w prawo, nadjachaliśmy w rzece koni morskich cztery, barzo podobnych żubrom i postawą, i sierścią, i urodą, jedno że bez rogów. Chcą niektórzy, aby ty konie miały być 𝘰𝘥𝘰𝘯𝘵𝘰𝘵𝘺𝘳𝘢𝘯𝘯𝘪, 𝘲𝘶𝘢𝘴𝘪 𝘥𝘦𝘯𝘵𝘦 𝘴𝘢𝘦𝘷𝘪𝘦𝘯𝘵𝘦𝘴, 𝘎𝘳𝘢𝘦𝘤𝘪 𝘢𝘮𝘱𝘩𝘪𝘣𝘪𝘢 𝘥𝘪𝘤𝘶𝘯𝘵 [odontotyrany, niby zębem srożące się, Grecy zwali je zwierzętami ziemnowodnymi]. Jednak ponieważ Cedrenus pisze, żeby takowej wielkości ta bestyja być miała, aby połknąć mogła całkiem elefanta, nie zda mi się podobna, albowiem tego, któregośmy najwiętszego widzieli i którego wielkości tamci sami ludzie się dziwowali, acz mógł wielkością przejść elefanta, którego i żywego przedtem trafiało się nam też widzieć, jednak żeby elefanta mógł całkiem poźrzeć, zgoła nie grzeczy. Szkody wielkie czynią w ryżu i przeto okopywają rowami ogrody, bo iż ty konie na nizkich nogach, na wysoką groblą albo okop wniść nie mogą. Człowieka, zastanieli w ogrodzie, a iż go dojdzie, zaje. Strzelaliśmy na nie, bośmy rucznic długich kilka mieli, ale nie wiedzieć, przestrzelonyli który, bo iż rzecz wielka i mocna, trzeba by mu dobrego postrzału.


Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła Peregrynacja do Ziemi Świętej (1582-1584).

czwartek, 24 listopada 2022

In nomine patria et filia

W liście z 1 lipca 746 roku papież Zachariasz pisze do arcybiskupa Germanii, Bonifacego:

Od Wergiliusza i Sydoniusza, mężów duchownych mieszkających w prowincji Bawarii, otrzymaliśmy listy, w których mówią, iż kazałeś im, wielebny bracie, ponownie ochrzcić chrześcijan. Doniesienie to wzbudziło w nas wielki niepokój i jeśli fakty są prawdziwe, bardzo nas zaskoczyło. Przekazali albowiem, iż w prowincji tej był pewien kapłan, który zupełnie nie znał łaciny i który podczas ceremonii chrztu przez nieznajomość języka przeinaczał słowa, mówiąc: »Baptizo te in nomine patria et filia, et spiritus sancti«, i dlatego, wielebny bracie, uznałeś za konieczny ponowny chrzest.

Poprawna formuła brzmi: „Baptizo te in nomine Patris et Filii…”, czyli „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna…”. Słowo „patria” oznacza po łacinie „ojczyzna”, zaś „filia” to „córka”…



Powtórny chrzest byłby wyzwaniem technicznym — jak odnaleźć wszystkich ochrzczonych w ten sposób, nieprawidłową formułą? Ponowne ochrzczenie tylko niektórych pozostawiałoby przypadki wątpliwe — jak wówczas traktować w praktyce takie osoby? Nawet ich liczba mogła być trudna do określenia. Bawaria stanowiła odrębne księstwo, zależne od państwa Franków, ale wciąż jeszcze niezbyt schrystianizowane. Sam Bonifacy był początkowo mianowanym przez papieża biskupem misyjnym Germanii, obszarów na wschód od Renu, gdzie nie było żadnej organizacji kościelnej. Cztery diecezje bawarskie, nad którymi później otrzymał władzę jako arcybiskup, utworzono zaledwie kilka lat przed wyjściem na jaw sprawy z nieprawidłowymi chrztami. Parafialne księgi metrykalne, z zapisami o chrztach, zaczęto prowadzić dopiero setki lat później.

Jakakolwiek była przyczyna, papież Zachariasz sięgnął do przykładu rozstrzygnięcia z historii, kiedy również zachodziły wątpliwości co do ważności chrztu, chociaż z innego powodu:

Jednakże, najświątobliwszy bracie, jeśli ten, który chrzcił, nie zamierzał popełnić błędu ani herezji, lecz tylko z prostej nieznajomości języka rzymskiego przeinaczał słowa, nie możemy się zgodzić na powtórzenie obrzędu chrztu. Bowiem, jak dobrze wiesz, świątobliwy bracie, nawet osoba, która została ochrzczona przez heretyka w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, nie potrzebuje ponownego chrztu, lecz zostaje oczyszczona przez nałożenie rąk. Jeśli więc, najświątobliwszy bracie, sprawa jest naprawdę taka, jak nam przekazano, nie wolno ci już więcej tak im nakazywać, lecz powinieneś starać się zachować nauczanie i głoszenie Świętych Ojców.

Decyzja papieska zamknęła sprawę ponownych chrztów w Bawarii, ale nie zakończyła konfliktu pomiędzy Bonifacym a Wergiliuszem.

środa, 23 listopada 2022

Data Kalendis Iulii, imperante domno piisimo augusto Constantino

Jeden z listów średniowiecznego papieża Zachariasza opatrzony został następującym wskazaniem daty:

„Data Kalendis Iulii, imperante domno piisimo augusto Constantino a Deo coronato magno imperatore anno XXVI, post consulatum eius anno IIII, indictione XIIII”.

czyli „Dan w kalendy lipcowe w dwudziestym szóstym roku panowania najpobożniejszego augusta Konstantyna, koronowanego przez Boga na cesarza, w czwartym roku po jego konsulacie, czternastego indykcji”.

Kalendy, po łacinie „Kalendae”, przez Rzymian wyjątkowo zapisywane tradycyjnie przez „k”, były od czasów najdawniejszych, kiedy stosowali jeszcze kalendarz księżycowy, określeniem pierwszego dnia miesiąca.

Miesiącowi, który przez setki lat nazywano „Quintilis” (dosłownie: piąty), po śmierci Juliusza Cezara w roku 44 p.n.e. Marek Antoniusz, pełniący wówczas obowiązki konsula, zmienił nazwę na „Iulius”, bo w tym miesiącu przypadały urodziny Cezara. Nazwę tę lipiec nosi do dziś w wielu językach europejskich.

Przez kilkaset lat trwania republiki rzymskiej ustalił się zwyczaj wskazywania konkretnego roku przez podanie nazwisk osób, które pełniły wtedy najwyższy w państwie urząd, tj. sprawowany dwuosobowo przez rok konsulat. W II wieku p.n.e. konsulowie obejmowali urząd w marcu, który był wówczas pierwszym miesiącem roku kalendarzowego, jednak wielka klęska w wojnie na Półwyspie Iberyjskim skłoniła senat rzymski do skrócenia dotychczasowym konsulom kończącej się kadencji i wyznaczenia nowych, który objęli władzę już 1 stycznia. Od tej pory konsulowie obejmowali urząd 1 stycznia, a styczeń stał się pierwszym miesiącem kalendarza urzędowego.

Stopniowe przekształcenie się republiki w monarchię spowodowało, że zaczęto stosować datowanie według roku panowania aktualnego cesarza, liczonego od dnia przejęcia przez niego władzy. Konsulat stał się funkcją honorową, nadawaną przez cesarza za zasługi, a ostatecznie po prostu jednym z tytułów przyjmowanych przez cesarza. Pozostawiono przy tym tradycyjne wskazanie roku konsulatem, jednak stosowano już nie formułę „za konsulatu” pewnej osoby, ale: tyle a tyle lat „po objęciu konsulatu”.

W III wieku cesarz Dioklecjan zreformował system podatkowy i wprowadził piętnastoletnie okresy szacowania podatkowego, zwane indykcjami fiskalnymi (indictio fiscalis), które następnie stały się jednostką miary czasu. Cesarz Konstantyn I Wielki w roku 312 postanowił, że na oficjalnych dokumentach należy wskazywać rok indykcji i ustalił, że każda indykcja zaczyna się 1 września. W roku 537 cesarz Justynian ustalił standard podawania daty w dokumentach urzędowych: powinno się wskazywać dzień i miesiąc, rok panowania władcy, liczbę lat po objęciu konsulatu oraz rok indykcji.

„August” to tradycyjny oficjalny tytuł cesarzy rzymskich, nadany przez senat rzymski pierwszemu z nich, Oktawianowi, i oznaczający „czcigodny”. Po upadku panowania rzymskiego w zachodniej Europie tytuł cesarski na Zachodzie przyjmie dopiero twórca nowego imperium, Karol Wielki, w roku 800. „Najpobożniejszy august Konstantyn” z datowania listu to Konstantyn V, władca Cesarstwa Rzymskiego na Wschodzie, czyli Bizancjum, który został koronowany 31 marca 720 roku, w wieku dwóch lat, jako współcesarz ze swoim ojcem. Faktyczne panowanie rozpoczął po śmierci swojego ojca, w czerwcu 741 roku.

W dzisiejszym kalendarzu dacie podanej w liście papieża Zachariasza odpowiada zatem 1 lipca 746 roku. Szczególnie ciekawa jest nietypowa treść tego dokumentu.

[ciąg dalszy nastąpi]

sobota, 12 listopada 2022

Powszechny poklask

Nie narzucał się ani nie zabiegał o urząd, ale też, z drugiej strony, nie uchylał się od niego ani nie uciekał, gdy wzywało go Miasto. Podają bowiem zgodnie, że obejmował urząd dowódcy czterdzieści pięć razy, chociaż ani razu nie był obecny przy wyborze, ale zawsze jako nieobecny, gdy lud go powoływał i wybierał. Dlatego ludzie o małym rozeznaniu byli zdumieni postępowaniem ludu ateńskiego. Bo Fokion sprzeciwiał się im bardziej niż ktokolwiek inny i nigdy nie powiedział ani nie zrobił niczego, by zdobyć ich przychylność. A jednak, tak jak królowie po rozpoczęciu uczty słuchają pochlebców, tak Ateńczycy wykorzystywali swoich szykownych i dowcipnych demagogów dla rozrywki, ale kiedy chcieli mieć wodza, zawsze trzeźwi i poważni, powoływali najsurowszych obyczajów i najrozumniejszego z obywateli, który jako jedyny lub bardziej niż inni opierał się ich zachciankom i porywom. Kiedy na zgromadzeniu odczytano odpowiedź wyroczni z Delf, że podczas gdy wszyscy Ateńczycy są tego samego zdania, jeden tylko człowiek przeciwnie myśli niż Miasto, Fokion wystąpił i powiedział im, by nie szukali, ponieważ on jest tym człowiekiem, gdyż jemu jednemu nic się nie podoba z tego, co czynią. Kiedy innego znów razu przemawiał do ludu, a jego zdanie spotkało się z aprobatą i wszyscy bez wyjątku się z nim zgodzili, odwróciwszy się do przyjaciół, powiedział: „Czy aby, nie spostrzegłszy się, nie powiedziałem czegoś niegodziwego?”.


Plutarch, „Żywoty równoległe. Fokion” 8.

poniedziałek, 7 listopada 2022

Kiedy biskup okrada cesarza

Biskup [Meinwerk] wielokroć starał się uzyskać od cesarza [Henryka II] pewien jego płaszcz, niezwykle piękny i wspaniałej roboty, lecz na próżno. Aż pewnego dnia, gdy cesarz zajęty był różnymi sprawami, skrycie porwał szatę. Cesarz oskarżył go o rabunek i oświadczył, że kiedyś mu za to odpłaci. Meinwerk odrzekł, że o wiele właściwsze jest, aby płaszcz wisiał w świątyni Pana, niż okrywał jego śmiertelne członki, i stwierdził, że groźby jego są próżne.

Cesarz, wiedząc, że biskup, zaprzątnięty rozmaitymi sprawami świeckimi, nieraz mówił po łacinie z barbarzyńska i czytał z błędami, z pomocą kapelana usunął z mszału sylaby „fa” ze słów „famulis et famulabus” [słudzy i służebnice], które stanowią część modlitwy w mszy za zmarłych, a następnie wezwał biskupa do odprawienia mszy za dusze swego ojca i matki. Meinwerk przeto, nieoczekiwanie wezwany do odprawienia nabożeństwa, spiesząc się, przeczytał tak, jak było napisane: „mulis et mulabus”. (…) Po mszy cesarz z szyderstwem rzekł do biskupa: „Prosiłem cię o odprawienie mszy za mojego ojca i matkę, a nie za muły i mulice”.


Żywot biskupa Meinwerka z Paderborn (Vita Meinwerci Episcopi Patherbrunnensis).

niedziela, 6 listopada 2022

Środek wszechświata jest wszędzie

Ptolemeusz uznał, że w centrum wszechświata znajduje się nieruchoma Ziemia, wokół której na koncentrycznych sferach krążą inne ciała niebieskie, a najdalszą ze sfer jest sfera gwiazd. Kilkanaście stuleci później Kopernik przyjął, że w centrum wszechświata znajduje się Słońce, wokół którego krążą planety, w tym także Ziemia. Pół wieku po Koperniku Giordano Bruno twierdził, że wszechświat jest nieskończony, nieograniczony i bezgraniczny, a zatem…

sicuramente possiamo affirmare che l’universo è tutto centro, o che il centro de l’universo è per tutto, e che la circonferenza non è in parte alcuna per quanto è differente dal centro, o pur che la circonferenza è per tutto, ma il centro non si trova in quanto che è differente da quella.

możemy twierdzić z pewnością, że wszechświat jest cały środkiem, lub że środek wszechświata jest wszędzie; że obwód nie znajduje się w żadnej części, gdyż różni się on od środka; albo też, że obwód jest wszędzie, środek zaś nie znajduje się nigdzie, o ile różni się od obwodu.
[Giordano Bruno, „O przyczynie, początku i jedności” (De la causa, principio et uno), dialog V]

czwartek, 3 listopada 2022

Rzucił się na gąbkę

Naturalne gąbki służyły starożytnym Rzymianom do różnych celów. Po pierwsze używano ich do codziennej higieny. Nie chodziło o namydlanie ciała, gdyż mydeł, wytwarzanych z łoju i popiołów, używano początkowo tylko jako środka na choroby skórne. W miastach rzymskich powszechnie korzystano z publicznych, bardzo tanich term, które łączyły funkcje ośrodków ćwiczeń fizycznych, miejsc wypoczynku, rozrywki i różnego rodzaju łaźni. Przed ćwiczeniami nacierano się oliwą, a po ich zakończeniu zeskrobywano z ciała brud, pot i tłuszcz za pomocą skrobaczki, po czym zanurzano się w ciepłej wodzie. Gąbka miała zastosowanie w innej sytuacji: nasączona słoną wodą, osadzona na kiju służyła do wycierania się po skorzystaniu z latryny. Ponieważ nie znano papieru toaletowego.

W ogóle nie znano jeszcze papieru, notatki sporządzano rylcem na powleczonych woskiem tabliczkach wielorazowego użytku, zaś książki i dokumenty zapisywano atramentem na papirusie, sprowadzanym z Egiptu materiale piśmienniczym wyrabianym z łodyg rosnącej nad Nilem trzciny. W razie potrzeby zapisany papirus wykorzystywano powtórnie: wystarczyło zetrzeć gąbką pierwotny tekst, żeby uzyskać niemal czysty zwój papirusowy do prób literackich lub sporządzenia taniej książki.

August, pierwszy z cesarzy rzymskich, znany był z tego, że oprócz zajmowania się sprawami państwowymi wiele czytał i pisał. Spisywał swoje przemówienia przed ich wygłoszeniem, pisemnie przygotowywał się do ważnych rozmów. Napisał różne utwory prozą, między innymi obszerny pamiętnik, zaczął nawet z wielkim rozmachem tragedię „Ajaks”. Pomysł nie był nowy, tragedię o tym bohaterze napisał pokolenia wcześniej Sofokles.

Ajasa, po łacinie: Ajaksa, syna króla Salaminy Telamona i jego żony Periboi, uważano za najsilniejszego i najdzielniejszego po Achillesie wśród wojowników achajskich walczących pod Troją. Synowi pary śmiertelników trudniej było sobie w życiu radzić niż Achillesowi, synowi morskiej boginki Tetydy: kiedy przebrany w pożyczony rynsztunek Achillesa Patroklos zginął z ręki Hektora, Tetyda uprosiła samego kowala bogów, by sporządził dla jej syna nową zbroję i tarczę. Achilles pomścił przyjaciela, wspaniała ochrona na nic się jednak nie zdała przeciw strzale wypuszczonej z łuku przez Parysa, brata Hektora. Achilles, ugodzony w swoje najsłabsze miejsce, zginął, a wokół jego ciała rozgorzała zacięta walka. Odpierając ataki, wynieśli je wspólnie z pola bitwy Ajas i Odyseusz, najprzebieglejszy z wojowników achajskich. Któremu z nich powinna przypaść w udziale cenna zbroja po Achillesie? Zasługi wojenne Ajasa nie wystarczyły, na naradzie wodzów Odyseusz okazał się bardziej wymowny i to jemu przyznano zbroję. Zaślepiony wściekłością Ajas wpadł w szał. Rzucił się z mieczem na stado baranów, sądząc, że zabija achajskich przywódców. Kiedy oprzytomniał i uświadomił sobie, co zrobił, ze wstydu popełnił samobójstwo, rzucając się na wbity w ziemię miecz.

Pisanie tragedii nie szło Augustowi najlepiej. Zniechęcił się i porzucił pracę. Kiedy zapytano go, jak tam z jego Ajaksem, odpowiedział:
— Rzucił się na gąbkę.

wtorek, 1 listopada 2022

Latał koło mnie?…

Niektóre anegdoty i żarty mimo upływu długiego czasu pozostają w pełni zrozumiałe i zabawne, jak ta o Diogenesie i Aleksandrze. Inne stały się dla ogółu odbiorców niezrozumiałe bez odpowiednich objaśnień, jak na przykład gruby żart Arystofanesa o lakońskiej palicy. Najrzadsze, jak mi się zdaje, są te, które sytuują się na granicy:

Dama jedna podczas kolacji u książęcia lotaryńskiego postrzegłszy pająka, z krzykiem wybiegła do ogrodu. Widząc przy sobie pierwszego ministra dworu:
    — Ach, mospanie — rzekła — jakżem przestraszona!…
    — Któż by się tego nie bał — odpowiedział minister. — Ale byłże wielki?
    — Straszliwym sposobem! — odpowiedziała dama.
    — Latałże koło mnie blisko?
    — Cóż znowu waćpan mówisz? Pająk latał?
    — Alboż waszmość pani dla pająka takie historie robisz? Jakie głupstwo! Ja rozumiałem, że to był niedopyrz.
[Helwecjusz, „O umyśle”, 1758; za: Michał Dymitr Krajewski, „Wojciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisujący”, 1785]

poniedziałek, 31 października 2022

Żony bohaterów

Tymczasem mnie uważają za szczęśliwie poślubioną, bo zwą mnie małżonką Heraklesa (…) Ale jak młode byczki niejednakowego wzrostu źle pracują u pługa, tak małżonek-bohater zbyt wielki dla zwykłej kobiety. Mój małżonek jest wiecznie nieobecny, raczej mi gościem niż mężem, ściga potwory i straszliwe bestie, ja zaś niczym wdowa w domu snuję wstydliwe pragnienia i drżę, by mąż mi nie padł pod ciosami nienawistnego wroga. Miotam się między wężami, dzikami, łaknącymi krwi lwami i psami o trzech niesytych żeru paszczach.
[Owidiusz, „Heroidy”, List dziewiąty: Dejanira do Heraklesa; przełożyła Wanda Markowska]
Więc znów wylazł mi skądciś kapitan moskiewski, którego ja jak najprędzej sprzątnąłem, aby nam swojej kompanii przeciw nam nie komenderował. Więc natenczas żona moja widziała, jak ja jego zabił, tak zaraz upadła na ziemię i zemdlała. Ja, lubo to sam swoimi oczyma widział, że zemdlała, ale jednak ja nie miałem czasu pójść ją trzeźwić i ratować, ale niezwyczajnie byłem żalem napełniony, ponieważ była w ciąży, a przez to przelęknienie mogłaby się i sama, i niewinne dziecko utracić. Więc ja jeszcze wpadłem na kozaka, który także z dziury wyłaził, tak jego w kark zaraz, aby już więcej jak kobiet, tak mężczyzn swoją piką nie kłuł. Tak tedy moja żona złapała mnie za rękę i mówiła do mnie te słowa: ,,Mężu najukochańszy! Cóż to ty robisz? A na toż to ciebie ci przyjaciele namawiali, abyś ty miał kogo zabijać i sam od kogo miał być zabitym? O, wspomnij tylko na dzieci nasze, że ty ich i mnie chcesz sierotami zrobić, gdy ty nas opuszczasz!". Więc ja żonie to odpowiedziałem, że już teraz o tym nierychło mówić, ale się nam trzeba bronić. Tak ja prosiłem jej, aby poszła do domu i prosiła Pana Boga. Ale to nic jej ta mowa nie pomogła i żadnym sposobem puścić mnie nie chciała, mówiąc do mnie to, że: ,,Tyś się, mężu, ryzykował dla ojczyzny ginąć, a ja wraz z tobą ginąć będę dla twojej miłości i póty się ciebie nie puszczę, póki się albo sam do domu nie wrócisz, albo wraz z tobą zabita będę". To opanowanie mnie od żony przyprowadziło mnie prawie do ślepej pasji, bo naturalnie trzeba było z najmilszą żoną potyczkę odprawić, gdym się jej od siebie nie mógł pozbyć. Ale dałem się przekonać, pamiętając na to, że mam 6 dzieci, a gdy oboje zabici będziemy, któż ich żywić będzie. Więc musiałem wziąć żonę i zaprowadzić do siebie. Gdym ją wprowadził do izby, aż moja żona najcnotliwsza, klęknąwszy przede mną, na wszystkie mnie obowiązki prosiła, abym już nigdzie z domu nie wychodził, ja tedy, podjąwszy żonę ode drzwi, abym się tym snadniej z izby wymknął, więc jej deklarowałem już nigdzie nie wychodzić, tymczasem wyjąłem klucz ze środka drzwi izby i żonę ode drzwi trochę odprowadziłem, i sam szczęśliwiem się wymknął, i żonę z dziećmi na zamek zamknąłem, która już nigdzie wyjść nie mogła. A ja jak wyszedłem z domu o godzinie 4 z rana, tom nie przyszedł nazad aż o godzinie 5 wieczór.
[Jan Kiliński, „Pamiętniki”]

piątek, 28 października 2022

Zgodność formy z treścią

Zgodność formy z treścią:

Galopem w wąwóz wielkiej polityki
Gdzie w deszczu złota i kadzideł chmurach
Pióra miast armat państw krzyżują szyki
[Jacek Kaczmarski, „Somosierra”]

sobota, 22 października 2022

Nowe miary

Teraz wypada nam jeszcze pomówić o wielkim kłopocie, który z pierwszym brzaskiem 1 stycznia 1876 oczekuje każdego Galicjanina i każdą Galicjankę. Z uderzeniem dwunastej całe mnóstwo dawnych znajomych naszych pochłonęła na wieki toń niepamięci – witają nas nowe, nieswojskie figury. Funt, łokieć, łut, sążeń, korzec, garniec, wszystko to przestało istnieć, rozpoczyna się panowanie kilogramów, metrów (ale nie fortepianu, Bogu dzięki)*, hektolitrów itd. Zamiast dwóch mil ujedziemy mniej więcej piętnaście kilometrów, a to nieszczęsne „mniej więcej” spotykać nas będzie odtąd na każdym kroku. Jedna tylko starodawna kwarta polska wraca do dawniejszego swojego znaczenia, odpowiada ona bowiem tak dalece „mniej więcej” litrowi, że można jej przyznać tożsamość z tą francuską miarą. Stąd wygoda dla gospodyń i gospodarzy, bo i dla nich hektolitr zboża odpowiadać będzie 25 garncom, czyli „mniej więcej” trzem ćwierciom podolskim. Z kilogramem już większa bieda. Wynosi on dwa funty cłowe, to jest większe od polskich, a mniejsze od wiedeńskich. Pojęcie łuta zaginie zupełnie. Kto by też biedził się z takimi ułamkami jak 17,5, a tyle właśnie gramów idzie na łut wiedeński, podczas gdy na polski potrzeba 13,8 grama. Ale to fraszka w porównaniu z miarą długości. Metr ma niespełna półtora łokcia wiedeńskiego i niespełna dwa polskie, a kto nie uważa na to „niespełna”, ten kupując sztukę płótna lub kilkanaście „łokci” materii na suknię, może się pomylić o jeden, dwa i trzy takie łokcie.

Należy przy tym zwrócić uwagę, że u nas pojęcia dawnych miar i wag były zawsze bardzo niepewne i pomieszane, do czego się panowie kupcy, zwłaszcza bławatni, według sił swoich przyczyniali. Wiem z własnego doświadczenia, że w handlach lwowskich obliczano na łokcie wiedeńskie, a mierzono materię łokciem polskim.

Zaprowadzenie przymusowe metra położy tamę takim nadużyciom i w ogóle zaprowadzenie wag i miar francuskich ustali raz przecie nasze wyobrażenia o objętości, długości i wadze ciał – wyobrażenia nader dowolne, zwłaszcza u płci pięknej. Matematycy twierdzą, że Polka wynalazła to, o czym im się nie śniło, a mianowicie ona to miała wynaleźć, że istnieje większa i mniejsza – „połowa”. Odkrycie nie było trudne, potrzeba było tylko zastosować do matematyki praktykę matrymonialną, w której Polka najczęściej bywa większą połową – nie jakoby mężulkowie bywali karłami lekkimi jak piórko, owszem, nie brakuje im nic w długość i w szerokość, ale… no, ale Państwo już wiecie, co chcę powiedzieć.

Swoją drogą czeka nas mała desperacja gramatyczna z rodzajowaniem i deklinowaniem rozmaitych kilo, hekta i deka. Będziemy mieli „ten litr”, „tę litrę” i „to litro”, ad libitum, a jakim sposobem pan Antoni doliczy się drogi ze swojej Karmanówki do miasteczka powiatowego, tego dalipan nie wiem, wiem tylko, że jest więcej niż pięć kilometrów, podczas gdy u pana Antoniego wszystko ponad trzy jest X. W  podobnym ambarasie będzie także buchalteria Wydziału Krajowego jednego z austriackich krajów koronnych.


Jan Lam, „Pogadanki”, „Tydzień literacki, artystyczny, naukowy i społeczny”, 2 stycznia 1876.

* W dawnej polszczyźnie słowo „metr”, z francuskiego maître, oznaczało nauczyciela, zwłaszcza muzyki, tańca lub języków obcych.

sobota, 15 października 2022

Najlepsza jest woda

Jak niewiele czasem trzeba, by zainspirować:

Najlepsze to woda, a złoto błyszczy
jak ogień płonący wśród nocy
ponad inne pyszne bogactwa.
[Pindar, oda Olimpijska I, w. 1-3; przełożyła Alicja Szastyńska-Siemion]

Krótki, niepozorny fragment wiersza starożytnego poety został przez włoskiego pisarza użyty jako tytuł kilkustronicowego, nietrywialnego opowiadania. O wodzie.

Dzisiaj, na przykład, miał sprawdzić wartość współczynnika lepkości wody. Tak, proszę państwa: destylowanej wody. Czy można sobie wyobrazić bardziej bezsensowne zajęcie? Zajęcie pracza, nie młodego fizyka: dwadzieścia razy dziennie myć wiskozymetr. Zajęcie… księgowego, pedanta, robaka. A to nie wszystko: bo faktem jest, że wartości znalezione dzisiaj nie zgadzają się z wartościami znalezionymi wczoraj: są to rzeczy, które się zdarzają, ale nikt się do nich chętnie nie przyznaje. Istnieje różnica, nieduża, ale jawna, uparta, jak tylko fakty umieją być uparte (…) I znowu powtarza się mycie aparatu, destyluje się po raz czwarty wodę, kontroluje się po raz szósty termostat, gwiżdże się, aby nie kląć, i robi nowe pomiary.
[Primo Levi, „Najlepsza jest woda”; przełożyła Halszka Wiśniowska]

W cytacie poprawiłem użyte przez tłumaczkę słowo „kleistość” na „lepkość”; mowa o naukowych pomiarach laboratoryjnych. Primo Levi był z wykształcenia chemikiem, przetrwał w Auschwitz głównie dzięki temu, że był potrzebny do pracy w obozowym laboratorium. Skoro o tym mowa, bo autor najbardziej jest znany ze swojej książki o przeżyciach obozowych: opowiadanie zainspirowane myślą Pindara należy do innego typu utworów, to fantastyka.

Zbiorek „Najlepsza jest woda” ukazał się nakładem Wydawnictwa Literackiego w roku 1983, w tzw. „białej serii”. O ile mi wiadomo, jest to jego jedyne wydanie. Opowiadania wchodzące w skład zbioru zostały wybrane z dwóch tomików włoskich: „Storie naturali” oraz „Vizio di forma”, z którego pochodzi m.in. opowiadanie o wodzie: „Ottima è l'acqua”.

piątek, 14 października 2022

Więc nie bądź królem!

Pewnego razu stara kobieta nagabywała króla Demetriusza, kiedy ten przechodził obok, bez ustanku domagała się, żeby jej wysłuchał. „Nie mam czasu” — powiedział Demetriusz. „Więc nie bądź królem!” — wykrzyknęła kobieta. Dotknięty do żywego Demetriusz wrócił do domu, a po przemyśleniu sprawy odłożył wszystko inne i na kilka dni poświęcił się całkowicie tym, którzy chcieli, by ich wysłuchał, poczynając od kobiety, która go skarciła. Zaiste bowiem nic bardziej nie przystoi królowi niż wymierzanie sprawiedliwości.


Plutarch, „Żywoty równoległe. Demetriusz Poliorketes” 42.3-5.

wtorek, 11 października 2022

To nie jest kraj dla starych ludzi

I
That is no country for old men. The young
In one another’s arms, birds in the trees
– Those dying generations – at their song,
The salmon-falls, the mackerel-crowded seas,
Fish, flesh, or fowl, commend all summer long
Whatever is begotten, born, and dies.
Caught in that sensual music all neglect
Monuments of unageing intellect.
[William Butler Yeats, „Sailing to Byzantium”]


To nie jest kraj dla starych ludzi. Młodzi
Objęci ramionami, ptaki w gałęziach drzew –
Ginące pokolenia – nucące swój śpiew,
Wodospady łososi, pełne makreli wody,
Ryby, zwierzyna, ptactwo, jak lato długie opiewa
Wszystko, co się poczyna, umiera i rodzi.
Nie dba, kogo muzyka zmysłów pochłonęła,
O wiecznie młody umysł i o jego dzieła.
[„Żeglując do Bizancjum”, przekład: Ludmiła Marjańska]


To nie jest kraj dla starych ludzi. Między drzewa
Młodzi idą w uścisku, ptak leci w zieleni,
Generacje śmiertelne, a każda z nich śpiewa,
Skoki łososi, w morzach ławice makreli.
Całe lato wysławiać będą chóry ziemi
Wszystko, co jest poczęte, rodzi się, umiera.
Nikt nie dba, tą zmysłową muzyką objęty,
O intelekt i trwałe jego monumenty.
[„Odjazd do Bizancjum”, przekład: Czesław Miłosz]


Ląd, który mam za sobą, to nie kraj dla starca.
Splecione ciała młodych, drzewa pełne treli
Ptaków, którym na jedną pieśń życia nie starcza,
Wędrujące łososie, ławice makreli:
Przez całe lato huczy wrzawa bałwochwalcza
Poczęć, narodzin, zgonów. Wszyscy zapomnieli
W tej hipnotycznej zmysłów muzyce, jak wiele
Znaczy trwałość dzieł, które buduje intelekt.
[„Odpływając do Bizancjum”, przekład: Stanisław Barańczak]


To nie jest kraj dla starych ludzi, młodzi
W ramionach młodych, ptaki w swoich pieśniach
– Ginące pokolenia – w róż ogrodzie,
Makreli morze, łososiowa rzeka;
Ptak, ssak i ryba latem zalecają
Poczęcie, które rodzi się do śmierci,
Tak uwikłane w swój zmysłowy taniec,
Pomniki myśli wiecznej mają za nic.
[„Żeglując do Bizancjum”, przekład: Jolanta Kozak]


Ten kraj nie jest dla starców. Młodzi
Tu chodzą w objęciach, ptaki w drzew listowiu
– ich pokolenia śmiertelne – oddane śpiewaniu.
Kaskady pełne łososi, w morzach ławice makreli,
Ryba, ciało i ptactwo sławią tu całe lato
Co poczęte, co rodzi się i co umiera.
Schwytane w sieć muzyki zmysłów
Pomijają pomniki nieśmiertelnego umysłu.
[„Żeglując do Bizancjum”, przekład: Bogdan Czaykowski]

środa, 5 października 2022

Uniwersytet to nie łaźnia

Norbert Wiener, twórca cybernetyki, napisał o niej, że była „największą matematyczką, jaka kiedykolwiek żyła i największą z obecnie żyjących kobiet, które uprawiają jakąkolwiek dziedzinę nauki, uczoną co najmniej na poziomie pani Curie”. Albert Einstein po jej śmierci stwierdził, że była „najwybitniejszym kreatywnym geniuszem matematycznym, który pojawił się, od kiedy kobiety otrzymały dostęp do wyższej edukacji”.

Dla Emmy Noether droga od dostępu do wyższej edukacji do uznanej uniwersyteckiej pozycji i stanowiska była jednak długa i nielekka.

Uczęszczała do miejskiej szkoły średniej dla dziewcząt, gdzie zgodnie z ówczesnym programem nauczania przekazywano tylko elementarną wiedzę z różnych przedmiotów. Nauka nie obejmowała przygotowań do matury, którą zdawali uczniowie kończący gimnazjum, niedostępne dla dziewcząt w Bawarii. Jako osiemnastolatka Emmy Noether zdała państwowy egzamin na nauczanie języka angielskiego i francuskiego w szkołach dla dziewcząt. Była jednak córką matematyka, jej ojciec wykładał na uniwersytecie w Erlangen. Przy wsparciu ojca uzyskała pozwolenie na uczęszczanie na wykłady uniwersyteckie jako wolna słuchaczka. Zaledwie dwa lata wcześniej senat uczelni zadeklarował, że wprowadzenie koedukacji „zakłóci spokój akademicki”. Emma, jedna z dwóch kobiet na niemal tysiąc studentów uniwersytetu, musiała osobiście uzyskać pozwolenie od każdego profesora, na którego zajęcia chciała uczęszczać. Przez kolejne trzy lata brała udział w kursach z matematyki, historii, języków romańskich, jednocześnie przygotowując się do egzaminu maturalnego. Maturę zdała eksternistycznie, w gimnazjum w Norymberdze.

Mając 22 lata, zapisała się na uniwersytet w Erlangen, gdzie przez następne cztery lata studiowała matematykę. Studia ukończyła, uzyskując doktorat pod kierunkiem Paula Gordana, pracą „O kompletnych układach niezmiennych dla trójskładnikowych form bikwadratowych”. Została w ten sposób drugą Niemką, która zrobiła doktorat z matematyki na niemieckim uniwersytecie. Niestety, płatne stanowiska uniwersyteckie po doktoracie były zarezerwowane dla jej kolegów-mężczyzn. Emma nieoficjalnie i bez żadnego wynagrodzenia przez siedem lat pracowała na uczelni, wspierała projekty badawcze swojego ojca i Paula Gordana, rozwijała własne projekty, niekiedy prowadziła wykłady w zastępstwie chorego ojca, a nawet nadzorowała doktorantów. W tym czasie dołączyła do Niemieckiego Towarzystwa Matematyków. Zaczęła publikować artykuły z zakresu algebry abstrakcyjnej, dziedziny matematyki, do której z biegiem czasu wniosła fundamentalny wkład.

Jej prace zwróciły uwagę profesorów z Uniwersytetu w Getyndze, jednego z najważniejszych wówczas ośrodków myśli matematycznej na świecie. David Hilbert (ten od przestrzeni Hilberta) i Felix Klein (ten od butelki Kleina) podjęli starania o umożliwienie jej habilitacji na tej uczelni, dzięki czemu Noether mogłaby oficjalnie prowadzić wykłady i uzyskałaby prawo ubiegania się o zatrudnienie w charakterze profesora.

20 lipca 1915 roku Emmy Noether złożyła wniosek o habilitację na Uniwersytecie w Getyndze. Podczas burzliwych debat nad jej podaniem wielu wykładowców, szczególnie z wydziałów humanistycznych, stanowczo sprzeciwiało się habilitacji kobiet. Jeden z oburzonych protestował: „Co pomyślą nasi żołnierze, gdy wrócą z wojny i stwierdzą, że muszą uczyć się u stóp kobiety?” To właśnie podczas tej dyskusji o „nieodpowiedniej” płci kandydatki padło słynne zdanie Hilberta:

— Moi panowie, uniwersytet to nie łaźnia!

Ostatecznie Hilbert i Klein zdołali zwyciężyć. Niestety, pruski dekret z roku 1908 zakazywał habilitacji kobiet. Wydział matematyczno-naukowy złożył oficjalny wniosek do ministra o wyjątkowe, szczególne zwolnienie z tego przepisu dla Emmy Noether, uzyskał jednak odpowiedź odmowną. Ostatecznie zajęcia z zaawansowanych zagadnień algebraicznych były oficjalnie prowadzone pod nazwiskiem Hilberta, a Noether, która w rzeczywistości prowadziła je samodzielnie, formalnie występowała jako jego „asystentka”.

Udowodniła wówczas jedno z fundamentalnych twierdzeń fizyki teoretycznej, tzw. twierdzenie Noether, określające związek symetrii praw fizycznych rządzących systemem z zasadami zachowania odpowiednich wielkości. Między innymi rozwiązywało to pewien kłopot zauważony przez Hilberta w ogólnej teorii względności. Einstein po otrzymaniu jej pracy napisał do Hilberta: „Jestem pod wrażeniem, że takie rzeczy można rozumieć w tak ogólny sposób. Stara gwardia w Getyndze powinna się uczyć od panny Noether”.

Po przegranej wojnie światowej i upadku Cesarstwa Niemieckiego w Republice Weimarskiej przyznano kobietom prawo do głosowania, zmieniono również regulamin habilitacji. W 1919 roku Emmy Noether stała się pierwszą kobietą w Niemczech, która habilitowała się z matematyki. Uzyskała dzięki temu status privatdozenta, nieopłacanego przez uczelnię, prywatnego wykładowcy uniwersyteckiego. W roku 1922 na wniosek uniwersytetu otrzymała od ministra nauki, sztuki i edukacji publicznej tytuł „nieoficjalnego profesora nadzwyczajnego”, co jednak nie zmieniało jej sytuacji formalnej ani nie wiązało się z żadnym wynagrodzeniem. Rok później, kiedy miała 41 lat i od 16 lat pracowała naukowo, podpisała z uczelnią umowę na nauczanie algebry, uzyskała swoje pierwsze, nisko płatne stanowisko, o które musiała składać podanie na każdy kolejny semestr. Nigdy nie otrzymała pełnego tytułu profesorskiego.

poniedziałek, 3 października 2022

Jak zachować świeżość jedzenia

Przypisywany Apicjuszowi poradnik „O sztuce kulinarnej” to jedyna zachowana antyczna książka kucharska. Jedyna spośród wielu, jakie znali starożytni Grecy i Rzymianie. Dzięki pokoleniom osób, które ją przepisywały, przetrwała starożytność, przetrwała średniowiecze, dotrwała aż do epoki druku, kiedy w roku 1498 ukazała się nakładem mediolańskiej oficyny. Ręczne przepisywanie to sporo pracy. Możemy przypuszczać, że podane w niej porady i przepisy kuchni starożytnego Rzymu zostały dobrze sprawdzone. To mnie chyba usprawiedliwia? Sam nie sprawdzałem.

XI. Aby smażone ryby zachowały długo świeżość: Zaraz po usmażeniu i zdjęciu z patelni polewa się je gorącym octem.
(…)
XX. W jaki sposób długo przechowasz świeże figi, jabłka, śliwki, gruszki i wiśnie: Wszystkie te owoce z ogonkami starannie przebierz i włóż je do miodu w taki sposób, aby się ze sobą nie stykały.
[Apicjusz, „O sztuce kulinarnej”, ks. I; przekład: Ireneusz Mikołajczyk i Sławomir Wyszomirski]

czwartek, 29 września 2022

W poszukiwaniu vermiglio i nie tylko

Skoro szczycicie się, że światło płonie w was jaśniej niż w jakimkolwiek innym ludzkim rodzaju, rzekł im, kiedy stanęli przed nim po raz pierwszy, prosząc, by pozwolił im się osiedlić na skalistej ziemi, która była natenczas pustkowiem i siedzibą dzikiego zwierza, naznaczę wam daninę kryjącą się w najgłębszej ciemności ziemi i odtąd będziecie z mojego rozkazu wydobywać vermiglio, ja zaś, bez względu na plugawość waszych wierzeń oraz obyczajów, będę was otaczał opieką i chronił przed innymi. Wedle legendy, chociaż wolicie ją wstydliwie przemilczać, hrabia Bonaldo naciął dłoń w kształt godła swego rodu, podczas gdy starsi nakreślili na swoich dłoniach znak światła i uściskiem dłoni zapieczętowali przysięgę, posypując rany vermiglio. I mimo że wedle powszechnej wiedzy nieoczyszczona ruda jest trucizną, dla nich okazała się krynicą cudu, przedłużającą im życie zgoła ponad ludzką miarę, gdyż każdy przeżył w dobrym zdrowiu trzykrotność ludzkiego żywota (…)
[Anna Brzezińska, „Woda na sicie”]

Kiedy po raz pierwszy czytałem „Wodę na sicie”, uznałem, że akcja tej powieści toczy się w średniowieczu w jakiejś fikcyjnej krainie w zachodniej części basenu Morza Śródziemnego.

Główna narratorka, oskarżona o czarownictwo i morderstwo, uwięziona i zeznająca przed trybunałem inkwizycji, nazywa siebie La Vecchia, co po włosku oznacza ‛Starucha’. Pochodzi z wioski  włosko brzmiącej nazwie Cinabro, w parafii Sangreale. Również vermiglio jest słowem włoskim. Jedyne znane mi złoża vermiglio, eksploatowane od czasów starożytnych, znajdowały się jednak nie we Włoszech, lecz w Hiszpanii. Bohaterka opowiada, że mieszkańcy jej rodzinnych stron wyznają odmienną wiarę, a ważną rolę odgrywają wśród nich „oświeceni”. Trudno nie dostrzec w tym albigensów, czyli katarów, średniowiecznego ruchu religijnego znanego przede wszystkim z Langwedocji, gdzie długi czas bez konfliktów współegzystowali z katolikami. Ich ziemie zostały później podbite przez krucjatę rycerstwa z leżącego bardziej na północ królestwa Francji, zaś ich wiara wytępiona. Dla zgrabnego dopełnienia: włoskie słowo vermiglio pochodzi z języka oksytańskiego, używanego przez mieszkańców Langwedocji.

Po paru latach sięgnąłem ponownie po „Wodę na sicie”, a wówczas nagle uświadomiłem sobie, że o ile vermiglio pełni w niej ważną rolę, odmienna wiara dobrze uzasadnia stosunek bohaterki do stanu duchownego i jego powiązań z władzą, o tyle motywy włoskie mogłyby z powodzeniem nie występować wcale. Anna Brzezińska jest dojrzałą, doświadczoną pisarką, a przy tym mediewistką, specjalistką od średniowiecza — nie umieściłaby takich nawiązań bez powodu. Katarowie występowali również w północnych Włoszech, owszem, zachowały się dokumenty z ich przesłuchań, więc może po prostu Włochy — ale vermiglio? Jakież było moje zdziwienie, kiedy szukając, niemal od razu znalazłem informację o jego złożach we Włoszech!

A jednak… czy „Woda na sicie” to powieść historyczna osadzona w średniowiecznej Toskanii czy fantasy, której autorka zwodzi czytelnika co do miejsca i czasu, jak zwodzi inkwizytorów La Vecchia, snując swoją opowieść z kolejnymi wersjami prawdy?

To prostu dobra powieść.

niedziela, 18 września 2022

Ech, ta młodzież

— Dokąd chodziłeś?

— Nigdzie nie chodziłem.

— Skoro nigdzie nie chodziłeś, dlaczego się wałęsasz? Idź do szkoły, stań przed „ojcem domu tabliczek” (dyrektorem szkoły, głównym nauczycielem), wyrecytuj, co miałeś zadane, otwórz swoją torbę szkolną, przepisz tabliczkę, niech twój „starszy brat” (pomocnik głównego nauczyciela) napisze dla ciebie nową tabliczkę. Jak odrobisz, co ci zadano, pokaż wychowawcy, wróć do mnie i nie włócz się po ulicy. A teraz: wiesz, co powiedziałem?

— Wiem, powiem ci to.

— Więc powtórz.

— Powtórzę.

— To mów.

— Powiedziałeś, żebym poszedł do szkoły, wyrecytował, co miałem zadane, otworzył torbę szkolną, przepisał tabliczkę, kiedy „starszy brat” będzie dla mnie pisał nową tabliczkę. Jak odrobię, co mi zadano, mam pokazać wychowawcy i wrócić do ciebie. Tak mi powiedziałeś.

— Bądźże człowiekiem. Nie wystawaj na publicznym placu, nie włócz się po szerokiej ulicy. Gdy idziesz ulicą, nie rozglądaj się dokoła. Bądź skromny, okazuj lęk przed nauczycielem. Jeśli okażesz lęk, nauczyciel będzie cię lubił. […] Ty, który włóczysz się po publicznym placu, czy osiągniesz sukces? Szukaj wiedzy u minionych pokoleń. Idź do szkoły, to ci przyniesie korzyść. […] Nigdy w życiu nie kazałem ci nosić trzciny. Wiązek trzcinowych, które młodzi i mali dźwigają, ty nigdy w życiu nie musiałeś nosić. Nigdy nie powiedziałem ci: „Podążaj z moimi karawanami”. Nigdy nie posłałem cię do pracy, żebyś orał moje pole. Nigdy nie posłałem cię do pracy, żebyś przekopywał moje pole. Nigdy nie posłałem cię do pracy jako robotnika. „Idź, pracuj, wspieraj mnie” — nigdy w życiu do ciebie tak nie powiedziałem…


„Pisarz i jego niesforny syn”, sumeryjska tabliczka z ok. 1700 p.n.e.; wg S. N. Kramer, „History Begins at Sumer”, rozdz. 3.

piątek, 16 września 2022

Jak powstał pierwszy list

Mowa Enmerkara była długa, jej treść zawiła,
posłaniec nie był dość biegły w mowie, nie mógł jej powtórzyć.
Ponieważ posłaniec nie był dość biegły w mowie, nie mógł jej powtórzyć,
pan Kulaby ulepił kawał gliny, umieścił na niej słowa jak na tabliczce pisarskiej,
— dawniej nie było w zwyczaju pisanie przesłania na glinianej tabliczce —
teraz, kiedy Utu przyniósł dzień, tak się stało —
pan Kulaby umieścił słowa (przesłania) na (pisarskiej) tabliczce — zaprawdę tak było.


„Enmerkar i Pan Aratty” wg „Eposy sumeryjskie”; przekład Krystyny Szarzyńskiej.

niedziela, 4 września 2022

Jak przekonać wyborców

Rok 2022:

Kolejki do bielańskiego PiS-u największe, a czemu? Bo rozdawali watę cukrową. Kolejki też spore do stoiska PO - bo rozdawali popcorn, jabłka i lemoniadę (bardzo smaczną).
[Agnieszka Stawiarska na Facebooku]

Rok 424 p.n.e.:

Wrzasnąłem: „Rado, dobrą wieść przynoszę
I jako pierwszy chcę ją wam oznajmić:
Nigdy, od czasu, gdy wybuchła wojna,
Nie były jeszcze takie tanie szprotki!”
(…)
Ci zaklaskali, wgapili się we mnie.
Gdy to zobaczył Paflagon, zrozumiał,
Czym się najłatwiej przypodobać Radzie.
Mówi: „Panowie, za taką radosną
Wiadomość trzeba, tak mi się wydaje,
Sto wołów złożyć w podzięce bogini”.
A Rada znowu jemu przytaknęła.
Ja widzę, że mnie pobił krowim gnojem.
Przebijam stawkę dwustoma wołami
I proponuję, by kóz cały tysiąc
Złożyć w ofierze jutro Artemidzie,
Jeśli sto szprotek będzie za obola.
Rada znów na mnie wytrzeszczyła oczy.
(…)
On błaga, żeby chwilę zaczekali:
„Poseł ze Sparty przybył, posłuchajcie,
W sprawie pokoju chce mówić!” powiada.
A ci wrzasnęli wszyscy jednym głosem:
„Co? O pokoju?! Teraz, kochaniutki,
Gdy wiedzą, jakie u nas tanie szprotki?
Po co nam pokój? Niech się wojna wlecze!”
(…)
Wybiegłem pierwszy, zdążyłem wykupić
Całą kolendrę i pory na rynku.
Dla nich zabrakło, więc im rozdawałem
Całkiem za darmo przyprawy do szprotek.
[Arystofanes, „Rycerze”, w. 642-679; tłum. Janina Ławińska-Tyszkowska]

piątek, 26 sierpnia 2022

Dla dobra ojczyzny

Spojrzenie na politykę 2400 lat temu:

Ale ja kradłem dla dobra ojczyzny!
[Arystofanes, „Rycerze”, w. 1226; tłum. Janina Ławińska-Tyszkowska]

piątek, 19 sierpnia 2022

Językowo-pieniężne zamieszanie

Wyrób kapeluszy słomkowych odbywał się głównie w lecie na pastwisku, gdzie pastuchy, pasąc bydło, robili „ząbki”, czyli sploty na te kapelusze. […] Za ząbki na cały kapelusz płacili 15 do 20 grajcarów, im drobniejsze były, tym były droższe, a najlepszy kapelusz kosztował (z uszyciem) cwancygiera, czyli 33 grajcary. Chodziło się w nim parę lat.
[Jan Słomka, „Pamiętniki włościanina. Od pańszczyzny do dni dzisiejszych”]

Słomka był chłopem (włościaninem) urodzonym w roku 1842 w Galicji, pod zaborem austriackim, gdzie podstawową monetą był austriacki gulden. Nazwa tego pieniądza pochodzi od słowa guldin, które w średniowiecznym języku średnio-wysoko-niemieckim oznaczało po prostu ‛złoty’ i określało monetę ze złota, w szczególności gulden reński (Rheinischer Gulden), bity w Nadrenii od XIV wieku. Gulden reński był odpowiednikiem florena, złotej monety emitowanej przez Florencję od 1252 roku, bardzo popularnej w Europie dzięki swojej stabilności. Święte Cesarstwo Rzymskie, czyli Pierwsza Rzesza Niemiecka, składało się z setek księstw, księstewek, drobnych państewek feudalnych i wolnych miast, z których wiele biło własne monety, o różnej nazwie i wadze. W XVI wieku cesarz Karol V Habsburg wprowadził rozporządzenie ustalające w całym Cesarstwie jeden standard monetarny. Podstawą systemu były dwie monety. Pierwszą z nich był złoty gulden reński, który miał zawierać 2,50 g czystego złota. Drugą był Guldengroschen, znany też jako Guldiner, srebrna moneta bita w Tyrolu, której wartość odpowiadała ówczesnej wartości złotego guldena. Dwie monety o równej wartości, wymiennie, złota i srebrna. Tak zdefiniowany jeden Reichsgulden, gulden Rzeszy, dzielił się na 60 kreuzerów, dosłownie ‛krzyżaków’, gdyż na tych drobnych srebrnych monetach początkowo wybijano znak krzyża. Po kilkudziesięciu latach system zmieniono: gulden stał się tylko jednostką rachunkową, nadal o wartości 60 kreuzerów, które w Polsce nazywamy krajcarami lub grajcarami, ale podstawą systemu stała się wyłącznie moneta srebrna.

Austria wchodziła w skład Świętego Cesarstwa Rzymskiego aż do jego rozwiązania w czasach napoleońskich. Dlatego austriackie guldeny, „złote” monety, w czasach zaborów były monetami ze srebra. W Polsce nazywano je złotymi reńskimi. Na tych srebrnych monetach z XIX wieku pod nominałem widniał wybity skrót: „Fl”, który oznaczał „florinus”, czyli floren. Krajcary były również ze srebra, ale z większą zawartością miedzi w stopie. Monetę o wartości 20 krajcarów nazywano po niemiecku Zwanziger, czyli ‛dwudziestak’, skąd wzięła się spolszczona nazwa „cwancygier”, występująca u Słomki.

Tylko że… Słomka pisze: „cwancygiera, czyli 33 grajcary”. A przecież cwancygier to moneta o wartości 20 grajcarów!

W 1857 Austro-Węgry wykorzystały zmianę wspólnej bazowej monety w Niemieckim Związku Celnym do zaprowadzenia reformy walutowej: nowy gulden, o wartości niewiele różniącej się od starego, dzielił się teraz na 100 krajcarów (zwanych niekiedy centami, od łacińskiego centum: sto). To oznaczało, że monety 20-krajcarowe sprzed reformy były nadal warte, z powodu swojego kruszcu, jedną trzecią guldena, a zatem miały wartość 33⅓ nowych krajcarów.

Jan Słomka przeżył kolejne zmiany walutowe: w 1892 guldeny i krajcary zastąpiono austro-węgierskimi koronami i halerzami. Następnie w odrodzonej Polsce zaprowadzono na terenie całego kraju markę polską, dzielącą się na fenigi. Markę polską z powodu hiperinflacji zastąpiono w roku 1924 złotym. Słomka zmarł w roku 1932.

niedziela, 14 sierpnia 2022

Dwie kobiety władzy

królowa Elżbieta lub Wiktoria, gdyby nie odziedziczyły tronu, nie mogłyby zyskać najpodrzędniejszego nawet stanowiska politycznego
[John Stuart Mill, „Poddaństwo kobiet”]

Mill żył w wiktoriańskiej Anglii, bardzo dobrze wiedział, że w jego kraju kobieta mogła objąć tron tylko w drodze dziedziczenia, i to wskutek pomyślnego zbiegu okoliczności. W brytyjskiej monarchii parlamentarnej bez względu na pochodzenie żadna kobieta nie miała praw wyborczych, nie mogła zostać członkiem parlamentu ani objąć żadnego urzędu politycznego.

Różnicę dobrze ilustruje historia dwóch współczesnych sobie kobiet, żyjących niemal dwa tysiące lat wcześniej. Z których tylko jedna stała się powszechnie znana i słynna aż do dziś.

W I wieku p.n.e. Egipt był królestwem. Kleopatra VII Filopator odziedziczyła tron Egiptu po śmierci swego ojca, króla Ptolemeusza XII. Miała wówczas 17 lat, sprawowała władzę wspólnie ze swoim 10-letnim bratem, Ptolemeuszem XIII. Już po dwóch latach wskutek knowań regentów brata została zmuszona do opuszczenia kraju. Udała się do Palestyny, gdzie zaczęła zbierać armię. Zbrojnemu rozstrzygnięciu zapobiegł przypadek: do Egiptu przybył statek z Pompejuszem, uciekającym przed Juliuszem Cezarem po klęsce w bitwie pod Farsalos. Dostojnicy małoletniego Ptolemeusza nakazali zamordowanie zbiega, czym narazili się Cezarowi. Tymczasem Kleopatra skrycie udała się do rzymskiego wodza i wykorzystała wszystkie swoje atuty, żeby zyskać jego przychylność. Wykształcona, znająca kilka języków, inteligentna, błyskotliwa, uwodzicielska, a przy tym mająca tytuł do tronu bogatego państwa o niezmiernie żyznych ziemiach. Całe swoje życie poświęciła utrzymaniu swojej władzy i niezależności Egiptu. Po śmierci swego kochanka Cezara, kiedy władzą podzielili się członkowie drugiego triumwiratu, a Antoniuszowi przypadły w udziale wschodnie prowincje, natychmiast uwiodła kolejnego rzymskiego wodza. Uzyskała od niego poszerzenie Egiptu o rzymskie ziemie na Wschodzie. Po przegranej bitwie pod Akcjum i samobójstwie Antoniusza pertraktowała z Oktawianem, żeby zachować niezależność królestwa i władzę królewską dla swoich dzieci ze związków z Cezarem i Antoniuszem. Oktawian był nieugięty, Kleopatra popełniła samobójstwo.

Państwo rzymskie było wówczas republiką. Fulwia była rzymską arystokratką, jedynym dzieckiem Marka Fulwiusza Bambalio i Sempronii, córki Gajusza Grakchusa, jednego ze słynnych trybunów ludowych. Bogata, ambitna, pochodziła z wpływowego rodu. Ale w republice rzymskiej Fulwia nie miała praw wyborczych, nie mogła objąć żadnego urzędu ani zostać członkiem senatu. Jej pierwszym mężem został patrycjusz Publiusz Klodiusz Pulcher, obiecujący, choć kontrowersyjny polityk, przez swoją rodzinę związany z wieloma znaczącymi postaciami ze świata polityki. Dzięki formalnej adopcji przez pewnego plebejusza mógł się ubiegać o urząd trybuna ludowego, co zapoczątkowało jego karierę. Wspierany przez Fulwię radą i pieniędzmi, dwa lata później objął kolejny urząd, jednak jego rywalizacja z innym politykiem, Milonem, doprowadziła do gwałtownych starć. Klodiusz zginął zabity w przypadkowej utarczce. Zaraz po upływie zwyczajowego okresu żałoby, trwającego u Rzymian dziesięć miesięcy, Fulwia poślubiła utalentowanego polityka Gajusza Skryboniusza Kuriona. Podkreślała, że jej nowy mąż jest kontynuatorem i dziedzicem politycznym Klodiusza, dzięki czemu Kurion temu stał się cennym sojusznikiem Cezara. Został wysłany z legionami do Afryki Północnej, by powstrzymał tam stronników Pompejusza. Mimo początkowych sukcesów Kurion zginął w bitwie, Fulwia po trzech latach małżeństwa ponownie została wdową. Jej trzecim mężem został Marek Antoniusz. Tak jak jej poprzedni mężowie, mógł liczyć na wsparcie finansowe Fulwii oraz jej wpływ na dawnych stronników Klodiusza. I nie tylko. Dla umocnienia drugiego triumwiratu zaoferowała swoją córkę, Klodię Pulchrę, jako żonę dla Oktawiana. Kiedy po wyjeździe Marka Antoniusza na Wschód Oktawian rozwiódł się z Klodią i rozpoczął we własnym imieniu przydzielanie weteranom ziemi, Fulwia wraz ze swoim szwagrem Lucjuszem zmobilizowała osiem legionów i wszczęła bunt w celu utrzymania wpływów Antoniusza na Zachodzie. Lucjuszowi udało się na krótko zająć Rzym, ale został zmuszony do wycofania się do Peruzji, gdzie został oblężony przez wojska Oktawiana. Fulwia tymczasem nakłaniała dowódców swego męża stacjonujących z legionami w Galii, żeby przyszli na pomoc Lucjuszowi. Po kapitulacji Peruzji uciekła do Grecji, gdzie wkrótce potem zmarła.

wtorek, 9 sierpnia 2022

Realizm i nominalizm

Spór realistów i nominalistów w prosty sposób objaśniony.

Zabawa nasza polegała na grze słów, która bawiła umysły subtelne, a jednocześnie pospolite, rozpalała szkoły i poruszała całe chrześcijaństwo. Tworzyliśmy dwa obozy. Jeden z nich utrzymywał, że zanim były jabłka, było Jabłko, zanim były papugi, była Papuga, zanim byli lubieżni i łakomi mnisi, był Mnich, Lubieżność i Łakomstwo, że zanim były stopy i zadki na tym świecie, Kopnięcie stopą w zadek istniało już od wieków w łonie Boga. Drugi obóz odpowiadał, że przeciwnie: jabłka dały człowiekowi ideę jabłka, papugi — ideę papugi, mnisi — ideę mnicha, łakomstwa i lubieżności, i że kopnięcie nogą w zadek nie istniało, póki nie zostało należycie wymierzone i otrzymane. Gracze się rozgrzewali i dochodziło do rękoczynów. Ja należałem do drugiego stronnictwa, które zadowalało lepiej mój umysł, a które w rezultacie potępione zostało na soborze w Soissons.
[Anatole France, „Bunt aniołów”, tłumaczył Stefan Flukowski]

poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Poezja i pismo

Jesteśmy tak przyzwyczajeni do wszechobecności słowa pisanego, że uważamy ją za coś naturalnego. Tymczasem dopiero wynalazek druku i użycie papieru niesłychanie obniżyły koszty kopiowania i spowodowały trwającą do dziś eksplozję pisma. Tylko w ciągu 50 lat od ukazania się 42-wierszowej Biblii Gutenberga wydrukowano ponad 10 milionów egzemplarzy starodruków.

Przyzwyczailiśmy się do obcowania z poezją głównie w postaci tekstu, na papierze, niekiedy na ekranie, jednak wcześniej, w dawnych czasach, poezja była przeznaczona przede wszystkim do słuchania, recytowana lub melodeklamowana słuchaczom przez rapsodów, bardów, autorów. Miało to konsekwencje dzisiaj dla nas nieoczywiste. Tak wygląda fragment „Iliady” pozbawiony cudzysłowów — nie ma ich przecież w mowie, w starożytności nie było również w piśmie — a także pozostałych znaków interpunkcyjnych:

dławiąc się gniewem rzekł na to o szybkich nogach Achilles
zwiodłeś mnie dziś Srebrnołuki ze wszystkich bogów najgorszy
tu mnie odwodząc od murów a przecież jeszcze by wielu
z nich gryzło ziemię zębami z tych co do miasta się skryli
sławę mi wielką wydarłeś w tym dniu a ich ocaliłeś
łatwo bo za to coś zrobił nie boisz się pomsty mojej
już ja bym tobie zapłacił, gdyby to w mocy mej było
tak powiedział i ruszył do miasta wielkimi krokami
[Homer, „Iliada”, XX 14–21, tłum. Kazimiera Jeżewska]

Dzięki klamrze narracyjnej: „rzekł Achilles” oraz „tak powiedział”, słuchając, łatwo orientujemy się, kto mówi i co mówi: od którego miejsca zaczyna się jego wypowiedź i gdzie się kończy. Niekiedy odbiorca sam musi z kontekstu się domyślić, kto mówi, jak w „Pieśniach Osjana” (powstały jako tekst, ale miały naśladować poezję starożytnego szkockiego barda). Tym razem z zachowaniem interpunkcji:

Starn, mrucząc, przyszedł. Fingal porwał się w zbroi „Kto jesteś, synu nocy!” Milcząc, cisnął oszczepem.
[James Macpherson, „Pieśni Osjana”: „Katlodyn, duma pierwsza”, tłum. Seweryn Goszczyński]

O wiele większego wczucia się w sytuację przez słuchacza, najlepiej znającego już uprzednio fabułę, oraz zapewne odpowiedniego sposobu operowania głosem przez deklamatora wymagałby taki fragment (pominąłem cudzysłowy; swoją drogą w polskim wydaniu dwujęzycznym w niektórych miejscach polskiego tekstu brakuje w druku otwierających albo zamykających):

W lekkich butach Loki
nad ziemią i morzem
do Ran przybieżał,
do fal królestwa.
[…]
Jakążem rybę
znalazł skaczącą
w wodzie beztrosko?
Zapłać mi okup!
Jestem Andvari.
Spłodził mnie Oin
do losu podłego.
Złoto ci oddam!
Co dłoń twa kryje
stulona przebiegle?
Pierścień jest mały --
Nie odbieraj mi go!
Wszystko, Andvari,
wszystko oddawaj,
ciężkie i lekkie
pierścienie lub życie!
[J.R.R. Tolkien, „Nowa pieśń o Völsungach”, I 7-9 [w:] „Legenda o Sigurdzie i Gudrun”; przełożyły: Katarzyna Staniewska „Elring”, Agnieszka Sylwanowicz „Evermind”]

W tym przypadku autor, co prawda naśladujący dawną poezję heroiczną, ale piszący w XX wieku, po pierwsze użył cudzysłowów, po drugie na marginesie umieścił imiona osób zabierających w danym momencie głos (w tym przypadku: Loki i Andvari).

Przyjemnej rekonstrukcji!

poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Cocodrilus

Cocodrilus
Rycina z cytowanego dzieła
O ziolach y o moczy gich.

O rzeczach żywych ku lekarstwach służącym, to jest o Zwierzętach, o Ptaczech, i o Rybach; naprzód o Bydle domowym
[...]

Capitulum 111. Cocodrilus

O nim Isidorus pisze, że sie rodzi w Nilusie rzece Egipskiej, a jest żokij [?], ma czterzy nogi, a żywie na ziemi i w wodzie, ma gebe wielką otworzistą aż do uszu, niema języka, a gdy chce jesc tedy zatworzy oczy, ptacy mniemają by zdechły leżał, do niego leczą, a on je chwyta. Ludzie tamo mali są iż na wodzie pływają dla tego śmiali są, a Cocodryla imują na grzbiet mu siadszy; we dnie mieszka na ziemi a w nocy w wodzie, tak pisze o nim Aristot. ma zęby wielkie i rozdzielone.

Uczynki

Plinius w xiegach przyrodzonych xxvii gdyż jest zwierzę takie iż może być i w wodzie i na ziemi żyw; gdy go nadejdzie jego natura ku  złączeniu z jego samiczą, tedy sie skrobie zębami prawej czeluści w prawy bok, pobudzając naturę.

Kamienie w brzuchu swoim ma, które są tej mocy: kto go ma przy sobie, thego sie febra nie imie, dla tego Egiptowie sadłem jego swoje niemoczne pomazują. Diascor. pisze: Łajno Cocodrylowe ziemnego Cocodryla z wodą koprową albo rożaną oblicze pomazowane bardzo czudne i bardzo białe, ktore sie richło rozpłynie w wodzie. Avicenna w xiegach il. Łajno Cocodrylowe bielmo spądza z oczu, rozpuszczone w wodzie ku temu godnej.


Stefan Falimirz, O ziolach y o moczy gich, o paleniu wodek z zioł, o oleykach przyprawianiu, o rzeczach zamorskich [...]. Kraków, Florian Vnglerius, 24 XII 1534.

niedziela, 31 lipca 2022

Specyfik na gorączkę

[Kapusta] Ugotowana, utarta, połączona ze starym smalcem i olejkiem różanym oraz przyłożona do żołądka łagodzi żar gorączki.


Gargiliusz, „Lekarstwa z warzyw i owoców”; tłum. Tatiana Krynicka.

piątek, 29 lipca 2022

Nell Gwyn: mylicie się, ja jestem tą protestancką…

Karol II, król Anglii i Szkocji, mąż portugalskiej księżniczki Katarzyny de Bragança, nie słynął z przesadnego upodobania do monogamii. W ciągu życia miał kilkanaście kochanek, niekiedy więcej niż jedną jednocześnie.

Jedną z jego metres była dama dworu jego żony, bretońska szlachcianka Luiza de Kéroualle. Zyskała sobie króla dziewczęcą urodą i pozorami słabości. Znaczącego wsparcia w pozyskaniu względów Karola udzielał jej francuski ambasador, zakładając, że będzie ona służyć interesom swego rodzimego władcy. Luiza urodziła Karolowi syna. Wdzięczny król nadał jej tytuły księżnej Portsmouth, hrabiny Fareham i baronowej Petersfield, obsypywał ją kosztownymi podarkami, niekiedy droższymi niż wręczane żonie. Częste prezenty otrzymywała również od dworu francuskiego, zaś król Ludwik XIV, zadowolony ze wspierania przez nią interesów Francji, przyznał jej tytuł księżnej Aubigny, który stworzył specjalnie dla niej. Ludność Anglii, w której panowało wyznanie anglikańskie, zbliżone do protestantyzmu, od wieków rywalizującej z nadal katolicką Francją, nienawidziła Luizy.

Zupełnie inną kobietą była Nell Gwyn. Urodzona w londyńskiej dzielnicy biedoty, żartowała później (a może nie?), że jako dziecko pracowała, podając trunki w przybytku rozpusty. Kiedy Karol II objął tron po purytańskich rządach Cromwella, odwołał zakaz przedstawień teatralnych, zezwolił na utworzenie dwóch spółek aktorskich i został mecenasem jednej z nich. Co więcej, zalegalizował aktorstwo jako zawód dla kobiet, podczas gdy wcześniej, w epoce elżbietańskiej, role kobiece grali wyłącznie mężczyźni i chłopcy. Nell Gwyn początkowo razem ze swoją siostrą sprzedawała pomarańcze w „King's Theatre”. Po roku, kiedy miała czternaście lat, dołączyła do grona aktorek i została kochanką aktora-menadżera Charlesa Harta. Pamiętnikarz epoki, Samuel Pepys, w swoich „Dziennikach” po jednym ze spektakli nazwał ją „pretty, witty Nell”: ładną, dowcipną Nell. Błyszczące na scenie aktorki często wpadały w oko członkom wyższych sfer; jako siedemnastolatka Nell Gwyn została utrzymanką Charlesa Sackville’a, lorda Buckhurst, ale po paru miesiącach się nią znudził i odprawił. Przedstawienia oglądał również król, który wkrótce nawiązał z nią romans. Nell została oficjalną i powszechnie znaną kochanką królewską. Historia niczym z „Kopciuszka” — lub może raczej „Pretty Woman” — ale prawdziwa. Po trzech latach związku Nell urodziła syna, a kilka miesięcy później do Anglii przybyła Luiza de Kéroualle…

Portret Nell Gwyn namalowany w jej epoce przez Petera Lely
Portret Nell Gwyn namalowany w jej epoce przez Petera Lely

Hrabia Philibert de Gramont tak wspominał pewne wydarzenie z roku 1681:

Nell Gwynn pewnego dnia przejeżdżała karetą ulicami Oksfordu, kiedy tłum, biorąc ją za jej rywalkę, księżnę Portsmouth, zaczął pohukiwać i obrzucać ją wszelkimi obelżywymi wyzwiskami. Wystawiła głowę z okna powozu i powiedziała, uśmiechając się: „Dobrzy ludzie, mylicie się — ja jestem tą protestancką dziwką”.
[Philibert de Gramont, „Mémoires”]

czwartek, 28 lipca 2022

Anchesenamon, osamotniona królowa

W XIV wieku p.n.e. jednym z najpotężniejszych państw na Bliskim Wschodzie stało się królestwo Hetytów, którego centrum znajdowało się w środkowej Anatolii, w zachodniej części obecnej Turcji. Naturalnym kierunkiem ekspansji Hetytów były urodzajne ziemie Żyznego Półksiężyca na wschód i na południe od ich kraju. Hetycki król Suppiluliuma I pokonał stojące mu na drodze regionalne mocarstwo Mitanni, władające północną Mezopotamią i północną Syrią. Następnie oddziały hetyckie skierowały się dalej na południe i najechały kontrolowany przez Egipcjan kraj Amka, w dolinie Bekaa w obecnym Libanie, skąd przywiodły do ojczyzny schwytane stada i jeńców.

A wtedy nastąpiło coś zaskakującego. Mursilis II, syn i następca Suppiluliumy, opowiada:

A ponieważ właśnie umarł im ich władca Piphururijas, królowa Egiptu Tahamunzu (małżonka króla) przysłała do mego ojca posła z taką wiadomością:

»Mój mąż umarł, a ja nie mam syna. Ludzie mówią, że ty masz wielu synów. Jeżeli przysłałbyś do mnie jednego, mógłby zostać moim mężem. Nigdy nie poślubię żadnego z moich sług.«

Kiedy mój ojciec to usłyszał, zwołał wielkich na naradę i rzekł: »Nigdy nie zdarzyło się coś podobnego«.

W istocie, prośba była niesłychana. Władcy potężnego Egiptu dla potwierdzenia więzów między państwami nierzadko poślubiali księżniczki obcych krajów jako swoje kolejne żony, obok głównej żony królewskiej krwi egipskiej. Nie słyszano jednak, by księżniczka egipska została wydana za mąż za władcę obcej krainy, a cóż dopiero, żeby królowa-wdowa Egiptu oferowała małżeństwo — a tym samym tron! — cudzoziemskiemu księciu.

Hetycki władca podejrzewał, że próbują go oszukać i wcale nie chcą jego syna na króla Egiptu. Czyżby nie było żadnego egipskiego księcia, który mógłby objąć tron, czy królowa-wdowa miała do wyboru tylko małżeństwo z własnym poddanym albo zwrócenie się do innego państwa? Suppiluliuma wysłał do Egiptu swojego szambelana z misją zbadania sprawy. Wysłannik powrócił razem z posłem egipskim, przynoszącym kolejny błagalny list od królowej:

Dlaczego mówisz: »Próbują mnie oszukać«? Jeżeli miałabym syna, czy pisałabym za granicę w sposób uwłaczający mnie i mojemu krajowi? Nie ufasz mi i mówisz coś takiego. On, który był moim mężem, umarł, a nie mam syna. Czy mam wziąć za męża jednego z moich sług? Nie pisałam do żadnych innych krajów, tylko do ciebie. Ludzie mówią, że masz wielu synów. Daj mi jednego, a uczynię go moim mężem i królem Egiptu.

Hetycki król polecił sprawdzenie archiwów i ustalił, że w przeszłości zawarto umowę o przyjaźni z Egiptem. Powziął więc decyzję: „Kraj Hatti i Egipt pozostaną w przyjaźni na wieki”, zgodził się na małżeństwo i wysłał jednego ze swoich synów.

Dla Egiptu były to trudne czasy po rewolucji religijnej króla Echnatona, który zaprowadził kult jednego boga, słonecznego Atona, zamknął świątynie innych bóstw, pozbawił ich kapłanów urzędów państwowych i przeniósł stolicę z Teb, wielkiego ośrodka kultu Amona, do nowo zbudowanego miasta, Achetaton. Po śmierci Echnatona i krótkim, rocznym panowaniu Smenchkare, tron objął syn Echnatona, dziesięcioletni Tutanchaton, który poślubił swoją starszą o dwa lata przyrodnią siostrę Anchesenpaaton. Jako dziecko nie mógł rządzić samodzielnie, więc w jego imieniu rzeczywistą władzę sprawowali dowódca armii Horemheb i wezyr Aj, piastujący wysokie urzędy już za panowania Echnatona i Smenchkare. Po kilku latach panowania młoda para porzuciła Achetaton i kult Atona, przeniosła się do Teb, przywróciła dawny porządek religijny i przyjęła odpowiednio zmienione imiona: Tutanchamon i Anchesenamon.

Para królewska nie miała synów, Anchesenamon urodziła przed czasem dwie martwe córki. Tutanchamon zmarł nagle, mając zaledwie 18-19 lat. Uroczystości pogrzebowe zorganizował wezyr Aj.

Młoda wdowa została zupełnie sama, w rozpaczliwej sytuacji. Małżeństwo z hetyckim księciem mogło ją uratować, jednak, jak pisze Mursilis, książę nie dotarł do Egiptu:

Ale kiedy posłał im syna, zabili go podczas podróży.

Anchesenamon została przymuszona do poślubienia wezyra Aj, który w ten sposób uzyskał prawo do tronu Egiptu jako następca Tutanchamona. Wkrótce potem młoda królowa zniknęła z historii, a oficjalną „wielką małżonką” króla Aj, uwiecznioną w jego grobowcu, została inna kobieta. Grobowca Anchesenamon nigdy nie odnaleziono.

[Cytaty z „Czynów Suppiluliumy” oraz „Modlitw Mursilisa w czasach zarazy” wg: Jan Assmann, „Pamięć kulturowa”, przekład: Anna Kryczyńska-Pham]

* * *

Szczerze mówiąc, podążyłem za nieodpartym urokiem Narrativum. Już jakiś czas temu pojawiła się przesłanka na rzecz innego datowania królów Egiptu tej epoki, tak że wówczas zmarłym władcą Piphururijasem z hetyckiego tekstu nie byłby Tutanchamon, ale jego ojciec Echnaton. Królową-wdową piszącą do Suppiluliumy byłaby wówczas Nefertiti (Nefretete), znana z pięknego popiersia, przechowywanego w muzeum w Berlinie. Przy tej interpretacji historia nie byłaby jednak równie pasjonująca, a ponadto (w tej kolejności) Echnaton pozostawił po sobie syna, Tutanchamona, chociaż z innej żony, więc wówczas postępowanie królowej wydaje się mniej zrozumiałe.

„Tahumunzu” z tekstu nie było w rzeczywistości imieniem, ale hetycką formą fonetyczną egipskiego tytułu „ta hemet nesu”, oznaczającego dosłownie: żona króla. Innym wystąpieniem tego tytułu przez nieporozumienie traktowanego jak imię jest wzmianka w biblijnej Pierwszej Księdze Królów: „Hadad [książę Edomu] zyskał wielką przychylność faraona, tak iż ten dał mu za żonę siostrę swojej żony, siostrę królowej Tachpenes” (1 Krl 11, 19; Biblia Warszawska).

Zachowały się dwa teksty hetyckie o tym wydarzeniu. Pierwszy, „Czyny Suppiluliumy”, ma charakter dziejopisarski, opowiada historię ze szczegółami, imionami, przytacza korespondencję. Z tego utworu pochodzą główne cytaty. Drugi, „Modlitwy Mursilisa w czasach zarazy”, streszcza zdarzenia w krótkich zdaniach i skupia się na innym aspekcie historii, na ustaleniu przyczyn pustoszącego kraj nieszczęścia. Po zamordowaniu podróżującego księcia przez Egipcjan Suppiluliuma wyruszył na wyprawę odwetową, z której przewiedziono do stolicy wielu jeńców. Razem z nimi przybyła do kraju zaraza, jej ofiarą padła większości ludności, w tym również sam hetycki król. Na zapytanie jego następcy Mursilisa wyrocznia stwierdziła, że przyczyną zarazy był gniew boga, obrażonego przez złamanie najazdem na Amkę dawnej, złożonej wobec bogów przysięgi Hetytów o pokoju z Egipcjanami. Z tego tekstu zapożyczyłem ostatnie zacytowane, lakoniczne zdanie.

środa, 27 lipca 2022

Siła Narrativum

Świat Dysku nie podąża drogą nauki. Po co udawać, że mógłby? Smoki zioną ogniem nie dlatego, że mają azbestowe płuca — zioną ogniem, ponieważ wszyscy wiedzą, że tak właśnie powinny się zachowywać.

Światem Dysku kieruje coś głębszego niż zwykła magia, coś potężniejszego od bezbarwnej nauki. To imperatyw narracyjny, siła opowieści.
[Terry Pratchett, Ian Stewart i Jack Cohen, „Nauka Świata Dysku”; tłum. Piotr W. Cholewa]

Tak jak w licznych baśniach, legendach i utworach literackich, tak i w historiach ze Świata Dysku siła Narrativum przejawia się wielokrotnie. Jesteśmy do niej przyzwyczajeni, zwykle jej nie zauważamy. Pratchett zwraca nam na to uwagę, żartując, tak samo jak w książkach cyklu „Świat Dysku” żartuje z rozmaitych konwencji literatury fantasy:

— Kiedy są najbardziej potrzebne — oznajmił — szanse jedne na milion zawsze się sprawdzają. To powszechnie znany fakt.
— Sierżant ma rację, Nobby — poparł go bohatersko Marchewa. — Kiedy zostaje tylko jedna szansa, że coś się uda, to się, no… udaje. Inaczej nie byłoby… — Ściszył głos. — Przecież to rozsądne, bo gdyby ostatnia rozpaczliwa szansa zawiodła, to… W każdym razie bogowie by do tego nie dopuścili. Na pewno nie.
[…]
— No… A jeśli to nie jest szansa jedna na milion?
Nobby spojrzał na niego zdziwiony.
— Co pan ma na myśli?
— No wiecie, prawda, rzeczywiście ostatnia rozpaczliwa szansa jedna na milion zawsze się sprawdza, to fakt, jasna sprawa, ale… Zasada jest bardzo, jak jej tam, szczegółowa. Jest?
— Pan wie lepiej.
— A jeśli to szansa tylko jedna na tysiąc?
— Co?
— Czy kto słyszał, żeby szansa jedna na tysiąc się sprawdziła?
Marchewa podniósł głowę znad listu.
— Niech pan nie żartuje, sierżancie — powiedział. — Nikt jeszcze nie widział, żeby spełniła się szansa jedna na tysiąc.
[Terry Pratchett, „Straż! Straż!”; tłum. Piotr W. Cholewa]

piątek, 22 lipca 2022

Prawo niespodzianki

Kiedy król, wyratowany ze złej przygody, odprowadzony w pobliże swojego orszaku, po raz wtóry spytał, czego żądam, odpowiedziałem mu. Poprosiłem, by obiecał dać mi to, co w domu zostawił, o czym nie wie i czego się nie spodziewa. I król zaprzysiągł, że tak się stanie. A po powrocie do zamku zastał ciebie, Calanthe w połogu. Tak, królowo, czekałem te piętnaście lat, a odsetki od mojej nagrody rosły. Dziś, gdy patrzę na piękną Pavettę, widzę, że czekanie się opłaciło!
[Andrzej Sapkowski, „Kwestia ceny”]

Sapkowski nie ukrywa, że materiał do opowiadań o wiedźminie Geralcie czerpał z baśni i podań, przetwarzając je na własne potrzeby. W tym przypadku postać człowieka-jeża, Dunego, zwanego Jeżem z Erlenwaldu, zapożyczył z baśni opublikowanej przez braci Grimm w drugim zbiorze, z roku 1815. Zapożyczył łącznie z występującym tam narracyjnym prawem niespodzianki:

Zlazł Jeż-Janek z drzewa i odrzekł:
— Pokażę ci, o królu, drogę, jeżeli przyrzekniesz mi i zapiszesz to, co spotkasz na podwórzu zamkowym, gdy tylko wrócisz do siebie…
Namyślał się chwilę król, wreszcie zdecydował:
— Mogę to uczynić z łatwością […]
Wrócił król do domu szczęśliwie, a na spotkanie jego wyszła córka, uradowała się wielce z powrotu ojca i uściskała serdecznie.
[Bracia Grimm, „Jasio-Jeżyk” (Hans mein Igel); tłum. anonimowy, wyd. Warszawa 1938]

Motyw podobnego prawa niespodzianki występuje w wielu ludowych opowieściach: bohater solennie przyrzeka, że jeśli zostanie uratowany z opresji, ofiaruje coś w zamian, jednak ta obietnica zostaje sformułowana w taki sposób, że sam nie wie, czym faktycznie przyjdzie mu zapłacić. Wówczas okazuje się, że niespodziewanie przychodzi mu ponieść ofiarę, której nie brał pod uwagę. Do utworów z tym samym motywem należy biblijna opowieść o Jeftem i jego córce:

A Jefta złożył Panu ślub tej treści: „Jeżeli wydasz Ammonitów w moje ręce, to wówczas, gdy cało powrócę z wyprawy na Ammonitów, do Pana należeć będzie i na całopalenie złożę mu to, co wyjdzie na moje spotkanie z drzwi mojego domu”. I wyruszył Jefta przeciwko Ammonitom, aby z nimi walczyć, a Pan wydał ich w jego ręce. […] A gdy Jefta przyszedł do Mispa i zbliżył się do domu swojego, oto córka jego wyszła na jego spotkanie z bębenkami i tańcami; była zaś ona jedynaczką, oprócz niej nie miał ani syna, ani córki.
[Księga Sędziów 11, 30-34; tłum. wg: Biblia warszawska, 1975]

W typowej opowieści ludowej nikt, a przede wszystkim składający przyrzeczenie, nie spodziewa się, że obiecaną ofiarą będzie jego własne dziecko — po prostu Los tak chciał, albo też, z innego punktu widzenia: moc Narrativum rządzącego opowieściami. A tymczasem setki lat po spisaniu w Księdze Sędziów opowieści o ślubowaniu Jeftego namysł mędrców żydowskich poprowadził ich w zupełnie innym kierunku:

Jiftach był prostakiem jak pień sykomory, dlatego doprowadził do zguby własną córkę. Kiedy to się stało? Gdy walczył z Ammonitami i ślubował: „I niech się stanie, że to, co wyjdzie mi naprzeciw z bramy mojego domu, złożę na ofiarę całopalną”. W tej chwili rozgniewał się nań Święty Błogosławiony i rzekł: „A gdyby z obejścia jego wyszedł pies, świnia albo wielbłąd, to czyżby złożył mi go w ofierze?” I sprawił, że wyszła mu naprzeciw córka.
[Midrasz Tanchuma Hadakosz Bechukotaj, 6 [w:] „Z mądrości Talmudu”; tłum. Szymon Datner i Anna Kamieńska]

czwartek, 21 lipca 2022

Mysz wiejska i mysz miejska

[Olim]
Rusticus urbanum murem mus paupere fertur
accepisse cavo, veterem vetus hospes amicum,
asper et attentus quaesitis, ut tamen artum
solveret hospitiis animum. Quid multa? Neque ille
sepositi ciceris nec longae invidit avenae,
aridum et ore ferens acinum semesaque lardi
frusta dedit, cupiens varia fastidia cena
vincere tangentis male singula dente superbo,
cum pater ipse domus palea porrectus in horna
esset ador loliumque, dapis meliora relinquens.
[Horacy, Satyry, II 6, w. 80-89]


Podobno mysz polna
ongi mysz miejską, po starej, dawną kumoszkę, przyjaźni,
w biednej tak dziurze przyjęła, choć nieużyta i baczna
na swą chudobę, iż jednak serca ciasnotę zwolniła
swą gościnnością. W dwóch słowach, ani ciecierki schowanej,
ni wąsatego szczędziła owsa, a w pyszczku przynosząc
suche jagody i szczątki dała obżartej słoniny,
rozmaitością by potraw niesmak zwyciężyć kumoszki,
która się ząbkiem wzgardliwym ledwo dotknęła przysmaków;
sama tymczasem gosposia, leżąc na słomie latosiej,
żarła pszenicę i kąkol, lepsze mijając potrawy.
[tłum. Marceli Motty, 1853]


Raz mysz wiejska mysz miejską, jak opowieść głosi,
Do biednej norki w goście na obiadek prosi.
Zawsze była oszczędna, a teraz przy stole
Okaże dobre serce. Znosi groch, fasolę,
Długie kłosy jęczmienia, suche winogrono,
A nawet i słoninkę nieco nadgryzioną.
Ściąga różne przysmaki, ale tamta prawie
Z obrzydzeniem się krzywi przy każdej potrawie,
Choć gospodyni, dając jej te smakołyki,
W plewach chrupała kąkol i ziarenka wyki.
[tłum. Jan Sękowski, 1959]


Razu pewnego wiejska miejską mysz do norki
zaprosiła, jak stary przyjaciel starego
przyjaciela. Oszczędna i szorstka, wbrew sobie,
przez wzgląd na gościa znosi, czym chata bogata:
groch, owies długowąsy, w pyszczku winogrona
suche, kąski słoniny napoczęte, żeby
jadłospis potrawami wzbogacić. Tymczasem
gość krzywi się, przez grzeczność to i owo bierze
na ząbek, a mysz wiejska w tegorocznych plewach
chrupie orkisz i kąkol, oszczędna w co lepszym.
[tłum. Stefan Gołębiowski, 1986]

poniedziałek, 18 lipca 2022

Blank verse

Dramaty Szekspira pisane są w większości typowym dla klasycznej poezji angielskiej nierymowanym wierszem zwanym blank verse. Nazywa się go także, według greckiej tradycji nazewniczej, pentametrem jambicznym, gdyż każdy wers składa się z pięciu stóp wierszowych będących jambami, czyli sekwencjami dwu sylab, kolejno: krótkiej i długiej, w angielskim i polskim: nieakcentowanej i akcentowanej. Wersy liczą w nim więc po 10 sylab, z których każda parzysta jest akcentowana, co nadaje mu łatwo rozpoznawalny rytm, najczęściej ze średniówką po drugiej lub trzeciej stopie:

◡ — ◡ — ‖ ◡ — ◡ — ◡ —
lub
◡ — ◡ — ◡ — ‖ ◡ — ◡ —

But soft! What light through yonder window breaks?
It is the east, and Juliet is the sun.
Arise, fair sun, and kill the envious moon,
Who is already sick and pale with grief,
That thou, her maid, art far more fair than she.
[Szekspir, „Romeo i Julia”, akt II, scena 2]

W polskich przekładach przyjętym odpowiednikiem blank verse jest elastyczniejszy i bardziej odpowiadający naszemu językowi jedenastozgłoskowiec:

Lecz cicho! Cóż to za jasność w tym oknie?
To świt się budzi, a Julia jest słońcem! —
Wstań, piękne słońce, zniszcz księżyc zawistny,
Który już osłabł i pobladł z boleści,
Że służka nad nim góruje pięknością.
[„Romeo i Julia”; tłum. Maciej Słomczyński]

W praktyce poezji angielskiej pomiędzy regularne wersy wplatano niekiedy dla urozmaicenia wersy z dodatkową, nieakcentowaną sylabą na końcu:

Her tongue will not obey her heart, nor can
Her heart inform her tongue — the swan's down feather,
That stands upon the swell at full of tide,
And neither way inclines.
[Szekspir, „Antoniusz i Kleopatra”, akt III, scena 2]
Jej język nie chce sercu być posłuszny,
A przed językiem serce się nie zdradzi —
Tak na przypływu fali nieruchomo
Łabędzie pióro stoi, nieschylone
Ku żadnej stronie.
[Szekspir, „Antoniusz i Kleopatra”; tłum. Władysław Tarnawski]

czwartek, 14 lipca 2022

Staropolskie rymy częstochowskie

Najstarsze, średniowieczne wiersze polskie były rymowane, a rodzaj używanych w nich rymów współcześnie byłby powodem do wstydu:

Rozdał swe rucho żebrakom,
Śrzebro, złoto popom, żakom.
Więc sam pod kościołem siedział,
A o jego księstwie nikt nie wiedział.
[„Legenda o św. Aleksym”]

Banalne połączenia rymowe, wykorzystujące identyczność końcówek gramatycznych, zwane dzisiaj rymami częstochowskimi. Wykorzystywane setki lat po średniowieczu w pobożnych pieśniach żebraków na Jasnej Górze w Częstochowie i w innych miejscach pielgrzymkowych.

Również w twórczości mistrza naszej poezji renesansowej nietrudno znaleźć tego rodzaju rymy, i to w najbardziej znanych utworach, chociaż podczas ich omawiania w szkole zwykle nie zwraca się uwagi na tę cechę:

Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim,
   Moja droga Orszulo, tym zniknienim swoim.
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
   Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.
Tyś za wszytki mówiła, za wszytki śpiewała,
   Wszytkiś w domu kąciki zawżdy pobiegała.
Nie dopuściłaś nigdy matce sie frasować
   Ani ojcu myśleniem zbytnim głowy psować,
To tego, to owego wdzięcznie obłapiając
   I onym swym uciesznym śmiechem zabawiając.
Teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu,
   Nie masz zabawki, nie masz rośmiać sie nikomu.
Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,
   A serce swej pociechy darmo upatruje.
[Jan Kochanowski, „Tren VIII”]

Banalne połączenia rymowe, wykorzystujące

A jednak, z drugiej strony… pierwszym, który w poezji polskiej zastosował biały wiersz, nierymowany, był właśnie Jan Kochanowski. W pierwszej polskiej tragedii nowożytnej wzorował się na tradycji dramatu antycznego nie tylko w kompozycji, mającej postać epizodów przedzielanych partiami chóru, ale także użyciem wiersza rytmicznego bez rymów:

Teraz już posły ich u siebie mamy,
Którzy się tego u nas domagają,
Aby Helena była im wydana,
Którą w tych czasiech przeszłych Aleksander,
Będąc w Grecyjej, gość nieprawie wierny,
Uniósł od męża i przez bystre morze
Do trojańskiego miasta przyprowadził.
[Jan Kochanowski, „Odprawa posłów greckich”]

środa, 13 lipca 2022

Staroangielski wiersz aliteracyjny

Jak wyrafinowanym środkiem wyrazu może być biały wiersz, pokazuje poemat napisany przez Tolkiena we współczesnej angielszczyźnie w formie dawnego, staroangielskiego wiersza aliteracyjnego. Dostępny po polsku dzięki bardzo udanemu przekładowi Katarzyny Staniewskiej i Agnieszki Sylwanowicz:

The tides of chance had turned backward,
their flood was passed flowing swiftly.
Death was before him, and his day setting
beyond the tides of time to return never
among waking men, while the world lasted.
Nurty się czasu cofnęły w swym biegu
i szybkie losu przelały się wody.
Śmierć była przed nim — a dzień ów nie miał nigdy
już nie powrócić w rwącej rzece czasu
pomiędzy mężów, póki świat istnieje.

J.R.R. Tolkien, „Upadek króla Artura”, III 224-228; przełożyły: Katarzyna Staniewska „Elring”, Agnieszka Sylwanowicz „Evermind”.

środa, 6 lipca 2022

Rymowane przekłady heksametru

Znaczną część problemów z wierszami rymowanymi ukazują rymowane przekłady długich utworów, szczególnie wierszy białych, takich jak heksametr Homera:

Μῆνιν ἄειδε, θεὰ, Πηληϊάδεω Ἀχιλῆος
οὐλομένην, ἣ μυρί’ Ἀχαιοῖς ἄλγε’ ἔθηκε,
πολλὰς δ’ ἰφθίμους ψυχὰς Ἄϊδι προῒαψεν
ἡρώων, αὐτοὺς δὲ ἑλώρια τεῦχε κύνεσσιν
οἰωνοῖσί τε πᾶσι· Διὸς δ’ ἐτελείετο βουλή·
[Homer, „Iliada”, w. 1–5]
Menin aeide, thea, Peleiadeo Achileos
oulomenen, he muri’ Achaios alge’ etheke,
pollas d’iphthimous psuchas Aidi proiapsen
heroon, autous de heloria teuche kunessin
oionoisi te pasi, Dios d’ eteleieto boule

W znanym polskim przekładzie te pięć pierwszych wersów„Iliady” brzmi tak:

Gniew Achilla, bogini, głoś, obfity w szkody,
Który ściągnął klęsk tyle na greckie narody,
Mnóstwo dusz mężnych wcześnie wtrącił do Erebu,
A na pastwę dał sępom i psom bez pogrzebu
Walające się trupy rycerskie wśród pola:
Tak Zeusa wielkiego spełniała się wola
[Homer, „Iliada”, tłum. Franciszek Ksawery Dmochowski, wyd. 1930]

Rzuca się w oczy, że numeracja wersów oryginału i przekładu rozbiega się na samym początku utworu: wersja polska jest o jeden wers dłuższa. Tłumacz zrobił to celowo, gdyż starał się objąć całostkę wypowiedzi kompletem rymów: aa-bb-cc, domkniętej myśli nie pozostawiać z niedomkniętym rymem.

Po drugie, porównanie z oryginałem, nawet bez znajomości greki, pokazuje, że tłumacz uzyskał rymowany przekład kosztem wierności. Już w pierwszym wersie zostało pominięte określenie Achillesa: Peleida, czyli syn Peleusa. W drugim wersie dla uzyskania rymu Dmochowski użył „greckie narody” zamiast oryginalnego „Achajowie”, co nie tylko nie jest wierne, ale wręcz daje czytelnikowi odmienny obraz świata w poezji Homera. W „Iliadzie” ani „Odysei” bowiem nie występuje przymiotnik „grecki”, zaś „helleński” ma inne znaczenie, nie ma też podziału na narody(?) greckie, ale na krainy, szczepy, miasta. Zbiorczym określeniem wojowników walczących przeciw Troi jest u Homera słowo Achajowie, niekiedy Argiwowie lub Danajowie. Hellada to u niego kraina w Achai Ftiotis, Ftiotydzie („Iliada” II 683). W oryginale występuje „Hades”, u Dmochowskiego „Ereb”, co jest jednym z określeń krainy zmarłych, ale rzadszym u Homera i mającym jednoznaczne konotacje, gdyż oznacza mrok, ciemność.

Mamy także dodane wyłącznie dla uzyskania rymu „bez pogrzebu” oraz „wśród pola”, oba zresztą zbędne wobec kontekstu.

Nawiasem mówiąc, w wersji pierwotnej tego tłumaczenia było jeszcze gorzej:

Achilla śpiewaj, Muzo, gniew zgubny, co szkody
Nieprzeliczone ściągnął na greckie narody;
[…]
Walające się trupy rycerskie wśród pola.
Tak wielkiego Jowisza spełniała się wola
[tłum. Franciszek Ksawery Dmochowski, wyd. 1800]

Nie tylko rzymski Jowisz zamiast greckiego Zeusa, podstawienie typowe dla dawnych czasów, ale też bardzo istotna zmiana kolejności wyrazów w pierwszym wersie, który w oryginale zaczyna się od słowa „GNIEW”. Bo też „Iliada”, wbrew nieco mylącemu tytułowi, nie jest opowieścią o wojnie trojańskiej i upadku Troi, ale o gniewie Achillesa i wypadkach spowodowanych tym gniewem. Obejmuje zaledwie kilkadziesiąt dni z dziesięcioletniej wojny i kończy się przed zdarzeniami, które znamy skądinąd, przed śmiercią samego Achillesa, sporem o zbroję po nim, przed sporządzeniem drewnianego konia i tak dalej.

Oprócz występujących w tłumaczeniu braków, zmian i dodatków, rymowany przekład Dmochowskiego ma jeszcze jedną wadę, dość typową dla rymowanych dłuższych utworów. Rym nie jest środkiem neutralnym względem treści, akcentuje słowo występujące na końcu wersu. W tym tłumaczeniu rym wyróżnia słowa: „szkody”, „narody”, „Erebu”, „pogrzebu”, „pola”, „wola” — z których część jest mało istotna, nie powinny być wyróżniane.

A tak wygląda przekład rytmiczny tego samego fragmentu bez użycia rymów:

Gniew, Bogini, opiewaj Achilla, syna Peleusa,
zgubę niosący i klęski nieprzeliczone Achajom,
co do Hadesu tak wiele dusz bohaterów potężnych
strącił, a ciała ich wydał na pastwę sępom drapieżnym
oraz psom głodnym. Tak Dzeusa dokonywała się wola.
[Homer, „Iliada”, tłum. Kazimiera Jeżewska]

Prawda, że lepiej?

czwartek, 30 czerwca 2022

Tlön, Uqbar, Orbis Tertius

Za jedno z najciekawszych pod względem czysto intelektualnym opowiadań Borgesa uważam „Tlön, Uqbar, Orbis Tertius”. Narrator dowiaduje się o interesującym poglądzie, przytoczonym w przeglądowym artykule o krainie Uqbar, zamieszczonym w pewnej wielotomowej encyklopedii. Jak się okazuje przy próbie sprawdzenia, w innych egzemplarzach tego samego wydania tej encyklopedii hasła Uqbar nie ma. Jakiś czas później w ręce narratora trafia kolejna tajemnicza książka podobnego rodzaju: jeden z obszernych tomów encyklopedii Tlönu, całej nieznanej planety. Zadziwiającą, charakterystyczną cechę Tlönu stanowi to, że jego mieszkańcy postrzegają świat odmiennie, odpowiednio do tego zupełnie inaczej jest zbudowany ich język:

Świat, dla nich, nie jest zbiorem przedmiotów w przestrzeni; jest heterogeniczną serią niezależnych czynów; jest następczy, czasowy, nie zaś przestrzenny. W domyślnym Ursprache Tlönu, z którego pochodzą języki i dialekty »aktualne«, nie istnieją rzeczowniki; istnieją czasowniki bezosobowe, określane jednosylabowymi przyrostkami (lub przedrostkami) o znaczeniu przysłówkowym. Na przykład: nie ma słowa, które odpowiadałoby naszemu słowu księżyc, ale istnieje czasownik, który brzmiałby u nas »księżycznić« lub »księżycować«. (…)

To, co zostało powiedziane, odnosi się do języków półkuli północnej (…); pierwotną komórką nie jest czasownik, ale jednozgłoskowy przymiotnik. Rzeczownik tworzy się poprzez nagromadzenie przymiotników. Nie mówi się »księżyc«: mówi się »powietrzno-jasny ponad ciemno-okrągłym« lub »jasno-pomarańczowy-wysoko-niebieskiego«, lub jakikolwiek inny zestaw. W tym szczególnym przypadku zbiór przymiotników odpowiada rzeczywistemu przedmiotowi; ale chodzi tu właśnie o przypadek szczególny. W literaturach tej półkuli (…) obfitują przedmioty idealne, powołane i niknące w jednej chwili, zależnie od potrzeb poetyckich.
[Jorge Luis Borges, „Tlön, Uqbar, Orbis Tertius”, w zbiorze „Fikcje”, przełożył Andrzej Sobol-Jurczykowski]

Jak można przypuszczać, punktem wyjścia pomysłu były dla autora rozważania nad konsekwencjami skrajnego, całkowitego idealizmu filozoficznego, z gruntu odrzucającego wszelkie ślady materializmu. Idealizmu w typie metafizyki Berkeleya, który jednak rzeczywiście stanowiłby dla jakichś ludzi fundament sposobu postrzegania świata, a nie tylko konstrukt akademicki używany w dyskusjach.

Tymczasem Umberto Eco — semiolog, filozof i bibliofil — w końcowym rozdziale swojej monografii pisze, bez związku z Borgesem, następująco:

Jezuita Ludovico Bertonio opublikował w roku 1603 »Arte de la lengua aymara«, a w roku 1612 wydał słownik tego języka »Vocabulario de la lengua aymara« (chodzi o język jeszcze dziś używany na pograniczu między Boliwią a Peru). Bertonio zauważył, że ma do czynienia z językiem o niebywałej wręcz giętkości i witalności słowotwórczej; z językiem o tak rozwiniętej zdolności wyrażania abstrakcji, że sprawiającym wrażenie języka sztucznego. W dwa wieki później Emeterio Villamil de Rada w dziele »De lengua de Adan« (1860) określił ów język jako (…) ustanowiony na fundamencie »idei koniecznych i niezmiennych«, wreszcie jako język filozoficzny, gdyby ewentualnie takie były. (…)

Badania bliższe naszym czasom dowiodły, że język aymara opiera się raczej na logice trójwartościowej niż dla charakterystycznej dla myśli zachodniej logice dwuwartościowej (…) i dlatego właśnie zdolny jest wyrazić wszystkie te subtelności modalne, które w naszych językach są osiągalne w rezultacie mozolnych peryfraz. (…) Dzięki swej doskonałości język aymara zdolny byłby zatem wyrazić każda myśl wypowiedzianą w językach nawzajem nieprzekładalnych, ale cena do zapłacenia byłaby taka, że wszystko to, co język doskonały odda własnymi środkami, nie mogłoby zostać ponownie przełożone na nasze języki naturalne.
[Umberto Eco, „W poszukiwaniu języka uniwersalnego”, przełożył Wojciech Soliński]

Monografia Eco to interesująca historia poszukiwań i projektów języka uniwersalnego, z bibliografią i indeksem nazwisk, napisana przystępnie, choć zawierająca wiele faktów i przykładów, na wzór typowej, ale zwykle suchej pracy naukowej. Własności języka aymara są niezwykłe, ale informacja o nich przekazana w wiarygodny sposób. A jednak… Umberto Eco to także autor powieści takich jak „Wahadło Foucaulta” czy „Cmentarz w Pradze”, osnutych wokół tajnych zgromadzeń, mistyfikacji, ukrytych planów. Nie mówiąc już o „Baudolino”, gdzie historia miesza się z fikcją i legendą, a to, co bohater-narrator sam zmyśla, nieoczekiwanie dla niego samego okazuje się rzeczywistością…

Wracając do Borgesa, z ostatniej części opowiadania dowiadujemy się, że narrator natknął się na mistyfikację, wynik trwającego przez pokolenia spisku intelektualistów, żeby wyobrazić sobie i opisać, a tym samym stworzyć świat Tlönu. A następnie, podsuwając jego elementy ludziom, stopniowo przekształcić nasz świat w Tlön:

Wszedł już do szkół »język pierwotny« (domniemany) Tlönu; nauka jego harmonijnej historii (…) wyparła już tę, która patronowała mojemu dzieciństwu; (…) Jeżeli nasze przypuszczenia nie są błędne, za jakieś sto lat ktoś odkryje sto tomów Drugiej Encyklopedii Tlönu. Zniknie wówczas z planety język angielski i francuski, i prosty hiszpański.
[Jorge Luis Borges, „Tlön, Uqbar, Orbis Tertius”]

Kto wie, czyżby Eco został jednym z takich spiskowców?